Posty

Wyświetlanie postów z 2015

Bukareszt - chaos do okiełznania

Obraz
Fragment fontanny na placu, Bulwar Unirii oraz Pałac Parlamentu w tle -  Rumunia jest właściwie bardzo podobna do Polski… - doszło do moich uszu kiedy czekałem na lot Dublin – Bukareszt. - Co? – pomyślałem - Jak to bardzo podobna?!  – w duszku się zbulwersowałem, chociaż tak naprawdę nie wiedziałem dlaczego, bo przecież Rumunię miałem pierwszy raz zobaczyć dopiero za kilka godzin. Teraz przyznaję, trochę ze wstydem, że moja reakcja to wynik uprzedzeń, trochę wyuczonych i wmawianych mi przez lata, ale przede wszystkim uprzedzeń. Słowa Rumun, Rumunia, rumuński kojarzą nam się źle i odbieramy je pejoratywnie, utożsamiamy je z biedą, beznadzieją i dziadostwem. Trochę mi jednak wstyd za tę mimowolną ocenę i bezpodstawne oburzenie się. W Bukareszcie spędziłem około 36 godzin - dzień i dwie noce, i być może to za mało by się wypowiadać, jednak mimo to już teraz widzę jasno, że Polska rzeczywiście jest bardzo podobna do Rumunii. Gdyby się zagłębić w politykę, ekonomię, stosunki

Było - Jest: Zagrzeb

Obraz
Zagrzeb rzadko bywa przystankiem polskich turystów odwiedzających Chorwację i moim zdaniem robią tym samym wielki błąd, gdyż Zagrzeb ma wiele do zaoferowania. Może nie na długo, może nawet na jeden dzień, jednak szkodą jest omijać to miasto tak bezrefleksyjnie w drodze na chorwackie wybrzeże. Pierwszy raz odwiedziłem Zagrzeb pod koniec kwietnia 2008 roku. Siedziałem wtedy trochę w Słowenii i w ramach planu zobaczenia i zwiedzenia wszystkich stolic europejskich krajów jeden dzień przeznaczyłem na Zagrzeb. Nie zawiodłem się - Zagrzeb jest warty zobaczenia, nawet mimo tego, że kwiecień nie jest jeszcze sezonem turystycznym - co ma oczywiście swoje dobre strony.  Ponad dwa tygodnie temu wróciłem do Zagrzebia- nie zanotowałem większych urbanistycznych zmian, jednak wyjechałem z myślą 'wow, jak pięknie się zrobiło'. Zagrzeb Rok 2008 i Tatra T4 na linii 6 pod główną stacją kolejową. Rok 2015. Tramwaj TMK 2200. Co ciekawe to ich rodzima produkcja . Budynek głównego

Było - Jest: Budapeszt

Obraz
W ostatnią sobotę, wtedy, kiedy Słońce znajdowało się na idealnej wysokości do robienia pięknych, 'miękkich' zdjęć, mój aparat odmówił posłuszeństwa. Zawiodłem i nie naładowałem baterii dzień wcześniej, chociaż przeczuwałem, że to już najwyższy czas. Cóż. Aparat w podróży bowiem jest dla mnie bardzo ważny - lubię uwieczniać budynki, skwery, parki i ulice różnych miast, a następnie wracam - czasem po wielu latach - w te same miejsca i sprawdzam jakie zaszły zmiany i nie ukrywam, że sprawia mi to niesamowitą przyjemność, a to drugie wrażenie nie raz przerosło to pierwsze. Budapeszt Pierwszy raz odwiedziłem stolicę Węgier w 1997 roku, niestety z tamtej wycieczki (dodam, że kolonijnej) nie mam zbyt wielu zdjęć miasta. Poprawiłem się 10 lat później. Widok na ulicę 6.października w roku 2007 To samo miejsce 8 lat później - 2015 Narożna kamienica w 2007.. . ...i w 2015! Ulica 6. października (Október 6. utca) znajduje się zaledwie kilkaset, może 30

Jesteśmy w Polsce - Opole

Obraz
Kiedy byłem dzieckiem każde wakacje spędzałem w Rabce-Zdroju. Mieliśmy tam dosyć niewielki pokój na poddaszu w dużym domu przy ulicy 1 maja (dziś, a jakże, Jana Pawła II), do którego budowy miał przykładać się mój pradziadek. Czas spędzałem głównie poza domem, w parku zdrojowym albo na szlaku na Banię lub Turbacz, jednak kiedy padało to siedziało się w tym tycim pokoju i jakoś organizowało sobie czas, no ale kiedy jest się dzieckiem to problemu z tym się nie ma. Były resoraki, inne zabawki oraz oczywiście gry planszowe. Jedną z nich była duża mapa Polski z zaznaczonymi na niej ówczesnymi miastami wojewódzkimi. Gra, w wersji najprawdopodobniej dla mnie uproszczonej, polegała na dotarciu do każdego miasta i postawienie tam swojego pionka odpowiedniego koloru, a takich było 49 – tyle ile ówczesnych województw. Uwielbiałem tę grę i bardzo żałuję, że przepadła. Szukałem jej w Internecie, ale jedyne co udało mi się naleźć, co by ją przypominało, to gra Podróż po Polsce . Plansza była bardzo

O tanich liniach

Obraz
Wyścig linii lotniczych trwa od momentu kiedy na latanie może pozwolić sobie niemal każdy. W połowie lat 80’ Ryanair rzucił rękawicę British Airways i Aer Lingus, ale nawet mimo systematycznego wzrostu liczby przewożonych pasażerów wciąż był niszowym przewoźnikiem na krawędzi bankructwa, aż do momentu kiedy to pojawił się cud w postaci Michaela O’Learego, który będąc w Stanach podpatrzył to i owo w Southwest Airlines i przeniósł to na grunt europejski. Dziś Ryanair jest największym niskokosztowym przewoźnikiem lotniczym w Europie i raczej szybko to się nie zmieni. Obecnie, w zależności od źródła (ja polegam na airfleets.net ), liczba posiadanych przez Ryana samolotów waha się od 309 do 316… co lokuje go w pierwszej dziesiątce największych linii lotniczych na świecie. Natomiast pod względem przewiezionych pasażerów jest już piąty. Ale tak naprawdę nie chciałem tu pisać tylko o Ryanairze, jednak od czegoś jednak trzeba zacząć, a ja swoją przygodę z lataniem (jak i pewnie większość dzi

Norwegian wo... trains.

Obraz
Bryggen, Bergen Nie pamiętam, który to był rok – chyba 2012, jakoś na jesieni – kiedy mój dobry znajomy, Piotr, który swoją drogą też bloży , za jakieś małe pieniądze pojechał sobie do Bodø i z powrotem i to pociągiem przez całą Norwegię. Ale jakże to? Wtedy plan uważałem za na tyle szalony co warty rozważenia, jednak z powodu innych projektów wyjazdowych zszedł na bardzo daleki plan. Przypomniałem sobie o nim w lutym tego roku, kiedy to telepało mną Reisefieber , nawet przy świadomości, że jadę przecież do Wilna i Londynu prawie ‘za chwilę’. Spojrzałem na ceny, spojrzałem na strony najpierw Ryanaira, potem WizzAira i zdecydowałem – lecę. Myślałem wciąż o tym Bodø, ale czasy nijak nie chciały mi się zgrać z powrotem. Patrzyłem na Stavanger, patrzyłem na Oslo, w końcu na Bergen. I ustaliłem – lecę z Katowic do Bergen , stamtąd jadę do Trondheim i wracam z Rygge po drodze dwa razy nocując w pociągach. Swoją drogą – wiedzieliście, że większość lotów WizzAir z Norwegii jest do Polski?