Moje wycieczki po świecie i Polsce opisane w formie bloga klasycznego
Kontakt
Pobierz link
Facebook
Twitter
Pinterest
E-mail
Inne aplikacje
Skontaktować się można ze mną właściwie w każdej chwili. Póki co nie mam maila do tego bloga, więc póki co zostają komentarze pod notkami, no i oczywiście Facebook, czyli facebook.com/naparzamwswiat/.
Kiedy szuka się informacji o Maderze, to prawie zawsze w końcu trafi się na ranking najniebezpieczniejszych lotnisk na świecie. To dlatego, gdyż otóż to maderskie właśnie za jedno z takich uchodzi. Stanowi o tym głównie jego położenie, gdyż z którejkolwiek strony byśmy nie podchodzili do lądowania, to zawsze będziemy celować w ocean, natomiast z pozostałych stron mamy albo znów ocean, albo wzgórze. Takie radosne położenie oznacza częste zmiany wiatrów oraz zamglenia i stąd ta zła fama, aczkolwiek ostatni tragiczny wypadek zdarzył się tam ponad 40 lat temu - w grudniu roku 1977. Po tym zdarzeniu pas był wielokrotnie wydłużany, a lotnisko modernizowane. Ostatnia taka przebudowa miała miejsce na przełomie wieków, kiedy na 180 ogromnych, betonowych filarach dobudowano prawie kilometr pasa. Dziś jego długość wynosi prawie 2800 metrów i to na razie musi wystarczyć. lotnisko Madeira Do Funchal jest stamtąd około 13 kilometrów. By się tam dostać to do wyboru mamy albo autobusy miejsk
Wyjście z domu było najtrudniejsze. Zarezerwowałem kurs PolskiegoBusa do Wrocławia na 0:30 i zastanawiałem się jaka będzie frekwencja. Jeśli mała, to się rozłożę i wyśpię. Tak, to by było dobre, ale otóż nie tym razem. W tamtą sobotę bowiem w Krakowie grał Green Day i kto przyjechał z Wrocławia to chciał do niego wrócić kursem o 0:30. A wcześniej pierwszym nocnym tramwajem ku dworcowi, przez co ledwo udało mi się wsiąść. U celu ludzi tłum, a PolskiBus do Warszawy właśnie odjechał załadowany po dach, natomiast kolejka na ten do Rzeszowa robiła się coraz to większa i nie inaczej przy stanowisku, skąd ma odjechać ten na Wrocław przez Katowice. A ja myślałem, że będzie spokojnie i kameralnie. Ponad dwanaście lat wcześniej przesuwałem termin egzaminu, by móc zobaczyć Green Day w Katowicach, a teraz nie chciało mi się nawet pofatygować ten kilometr, bo jakoś tyle od domu mam Arenę. Cóż. Żałuję. Po trzydziestu minutach oczekiwania w końcu podjechał jeden autobus, a zaraz potem dołączył
Sheffield Poniedziałek upłynął w podróży. Plan obejmował podróż do Sheffield , stamtąd krótki skok do Leeds , a zmierzch miałem oglądać już w Manchesterze . Intensywnie, ale z rozmysłem i nie przez przypadek akurat tak. Do Sheffield pojechałem Megabusem , bo jako jedyny pasował i do tego był za 4£. Z Megabusami jest trochę jak z krakowskimi busami - zatrzymują się w różnych dziwnych miejscach i rzadko kiedy jest to normalny dworzec. W Newcastle było akurat prosto, bo przystanek znalazł się zaraz przy moim hostelu, natomiast w Sheffield Megabus zatrzymuje się tylko przy Meadowhall Interchange, które jest nieco bardziej niż daleko od centrum. Po wyjściu z autobusu szybko kupiłem bilet na kolejkę (2,70£) i pojechałem do centrum. Do wyboru miałem jeszcze Sheffield Supertram , jednak kolejka jest szybsza, a czasu na zwiedzanie niewiele. Sheffield jest stosunkowo niewielkim i raczej przeciętnym miastem. Kibice piłki kopanej pewnie je kojarzą, bo to stąd właśnie pochodzi najstars
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń