Ameryka Południowa: cz.6 - Peru
Poranek w Huaraz Jagoda i Marek poszli na szlak Santa Cruz natomiast ja po dodatkowych dwóch godzinach snu zdecydowałem się w końcu zejść na śniadanie. Bogdan jak zwykle przeszedł samego siebie, więc rozpływałem się w podziękowaniach. Trochę śniadania trafiło się także pewnemu Szwajcarowi, który przyjechał tego ranka do Huaraz i miał nawyk rozmawiania z samym sobą. Nie chciałem mu w tym przeszkadzać więc poszedłem na miasto. Jak pisałem w samym Huaraz nie ma czego oglądać, także skupiłem się głównie na poszukiwaniach dworca (czyli dziury w ścianie), skąd miał jechać mój busik do Casmy i dziwnym trafem znajdował się tam gdzie mi powiedziano. W markecie zrobiłem zakupy na resztę dnia i wróciłem do hostelu poszukać jakichś informacji o noclegach w Casmie. Internet niewiele wiedział na ten temat, ale przynajmniej miałem kawałek mapki z Google, która i tak do niczego się nie nadawała, bo nie zawierała nawet nazw ulic. Mimo to udało mi się znaleźć namiar na dwa hostele. Myś