Jesteśmy w Polsce - Rabka-Zdrój

Willa Pod Św. Józefem

Rabka-Zdrój to niewielkie miasteczko leżące około 50 km w linii prostej na południe od Krakowa. Dostać się tam można zjeżdżając w Chabówce z Zakopianki i taka podróż z Krakowa zajmie nie więcej niż 70-80 minut, ale to busem, bo samochodem pewnie szybciej. Można i pociągiem, ale rozkład wyrzuca nam, że ze stolicy Małopolski czeka nas dwie i pół godziny jazdy, więc to opcja raczej tylko dla miłośników podróży kolejowych. I to też jak otworzą trasę, gdyż dziś nic pomiędzy Chabówką, a Rabką po torach nie jeździ.
Wielkimi krokami nadchodzi półroczne zaciemnienie, więc zabrałem dziewczynę na wycieczkę właśnie tam - do Rabki. Miasto znam bardzo dobrze i do piętnastego roku życia spędzałem tam każde wakacje i ferie zimowe, ale jak kiedyś tu wspominałem, lubię wracać po latach do tych samych miejsc i oglądać zmiany. A w przypadku Rabki zmian jest mnóstwo. Zacznijmy jednak od początku.

W latach 30’ XX wieku mój pradziadek zbudował w Rabce duży dom i nazwał Mickiewiczówka. Miał on cztery kondygnacje z przeznaczeniem dla całej rodziny, ale z różnych względów przodek mój większość domu musiał rozparcelować i sprzedać obcym ludziom. Część – konkretnie 3 pokoje – zachował. I jeden z tych pokoi w latach 80’ został przekazany wnukowi, czyli mojemu ojcu. Był nieduży – zaledwie 16 czy 18 metrów kwadratowych, na trzecim piętrze i na poddaszu i do tego z toaletą na korytarzu. Ale był. Umówmy się, że w latach 80’ i 90’ nie oczekiwało się cudów w takich miejscach jak Rabka i raczej cieszyło się, że jest dokąd pojechać. Kuzynostwu dostał się pokój o podobnym metrażu, ale piętro niżej i z balkonem. Był jeszcze jeden – do którego nikt nigdy nie przyjeżdżał i zawsze stał opuszczony i zapomniany. Pierwszy i ostatni raz wszedłem tam jakieś dziesięć lat temu kiedy pozbywaliśmy się tej nieruchomości i wtedy wyglądało to już dość źle – kurz, brud, pajęczyny, wilgoć, grzyb.

Mickiewiczówka, rok 2011

Pozostali lokatorzy również albo bywali albo nie – jakkolwiek to brzmi. Warunki mieszkaniowe zaczęły odbiegać od przyjętych norm, a stan domu oraz jego sytuacja prawna (ten nieszczęsny podział) nie pozwalały na remont z prawdziwego zdarzenia. Dla przykładu; w pewnym okresie trzeba było wyremontować dach, ale udało się tylko pół. Część lokatorów bywała tam sezonowo, jak my, cześć wyprowadziła się jeszcze w latach 90’, inni trochę później, a kolejni się nawet wprowadzili i zrobili porządny remont swojej przestrzeni. Jeszcze inni na parterze prowadzili swoje biznesy jak sprzedaż obuwia czy wypożyczalnia kaset video (której nomen omen nigdy nie widziałem otwartej).
Gdzieś pod koniec pierwszej dekady lat 00’ nowemu właścicielowi udało się dokonać niemożliwego, czyli pozbierał wszystkich do kupy i zakupił całość wraz z działką. Wtedy dom wyglądał jak na zdjęciu powyżej.

Podróż do Rabki to zawsze była wyprawa. Jeździło się z nieistniejącym już PKS Nowy Targ, najczęściej pomarańczowym Autosanem H9, ale czasem i Jelczem, zawsze około dwóch godzin i dłużej. Zależy czy jechało się przez Mszanę Dolną czy Chabówkę, ale zazwyczaj i to nie robiło większej różnicy – Zakopianka była jaka była – wąska i tłoczna, a autobus wolny. Niemniej były to czasy kiedy dworzec w Myślenicach był jeszcze dworcem, a nie galerią handlową, podobnie zresztą jak w Mszanie Dolnej. Tylko Rabka się uchowała tej pladze zmian, bo jak nie było prawdziwego dworca, tak do dziś nie ma, natomiast Autosany i Jelcze zostały zastąpione przez małe busy kursujące do Krakowa i okolicznych miejscowości jak Jordanów, Limanowa czy wspomniana Mszana Dolna. Natomiast w roku 2014 ładnie wyremontowano dworzec PKP – póki co jednak żadni podróżni nie mają okazji tego docenić, bo jak wspomniałem na stację Rabka-Zdrój nie dojeżdża obecnie żaden pociąg.

Solanki i park

Rabka od zawsze była uzdrowiskiem i taką funkcję pełni do dziś. To tu od lat 60’ XIX wieku przyjeżdżali kuracjusze ze wszystkich niemal stron, by sprawdzić na własnej skórze magiczną moc rabczańskiej solanki. Pamiętam, że w pawilonie zdrojowym, zaraz obok Kawiarni Zdrojowej (a jak) przy ul. Orkana, można było nabrać dowolne ilości słonej wody i to z najzwyklejszych kranów. Nie wiem jak dziś, ale podejrzewam że dostęp do tej solanki nie jest już tak łatwy i oczywisty jak kiedyś. Do środka już nie wchodziliśmy. Budynek szpecą dziś wiszące na nim bannery, ale na szczęście rosnące obok wysokie świerki skutecznie je maskują, chociaż oczywiście też niezupełnie. Swoją drogą moja Ania nie chciała mi uwierzyć, że pamiętam jak sadzono te drzewka. Pamiętam nawet jak ojciec mówił wtedy, że są za gęsto. Więc tu dowód, że pamiętam, a powyżej, że ojciec miał rację – Rabka ma teraz świerkowy las w środku miasta.
Kawiarnia Zdrojowa natomiast zachowała swój urok i styl dawnych lat mimo wielu zmian w środku, głównie kosmetycznych. Kiedyś królowała tam krwista czerwień z ciężkimi kotarami, kubełkowymi fotelami i dużą ilością plastikowych, świecących ozdób, typowych dla lat 80’ i 90’. Dziś wnętrze wygląda o niebo lepiej, tak lżej przede wszystkim, ale klimat starej kawiarni udało im się zachować. Przynajmniej z wierzchu. W 2011 chroniłem się tam przed deszczem, w 2016 weszliśmy tylko na chwilę sprawdzić co się zmieniło.

Willa Gwiazda, rok 2016

Prawdziwy klimat miasta stanowią charakterystyczne dla tego regionu wille budowane od drugiej połowy XIX wieku. Niektóre są drewniane, a inne murowane, cześć pełni lub pełniła funkcje uzdrowiskowe, a część zwykłe mieszkaniowe i choć ich przeznaczenie było różne, to każda jest na swój sposób unikatowa. Jedną z najbardziej rozpoznawalnych jest "Willa Gwiazda" znajdująca się tuż przy Parku Zdrojowym pod adresem Parkowa 1. Jej budowę datuje się na rok 1870 i pierwotnie znajdowała się tam restauracja, a także przez pewien czas i apteka. Moi rodzice opowiadali, że było im dane być w tej restauracji i bawić się na sali balowej, która znajdowała się niegdyś od strony parku. Znajdowała, gdyż obecnie rośnie tam drzewo, a cały zabytek jest w stanie rozkładu i niewiele wskazuje na to, by dało się go uratować. Plany są i to od co najmniej dwudziestu lat, ale dopiero niedawno pojawiła się nadzieja, że budynek w końcu przestanie straszyć i być zagrożeniem, gdyż miasto zdecydowało się oddać działkę z nieruchomością dawnym właścicielom za parę groszy. Ale to są wiadomości sprzed roku i żadnej późniejszej aktualizacji już nie znalazłem. Pozostaje nadzieja, że to faktycznie ostatnie lata tego budynku w takim stanie i nawet jeśli nie uda się go w 100% uratować – co jest raczej pewne -  to ta smutna ruina wkrótce zniknie z krajobrazu miasta. 

Willa Pod Aniołem, rok 2016

Ale to nie jedyna drewniana willa w okolicy – na przykład tuż obok, bo pod numerem 5 na tej samej ulicy, znajduje się „Willa Pod Aniołem”, także z roku 1870, i z nią los obszedł się znacznie delikatniej. Dziś swoją siedzibę ma tam Miejski Ośrodek Kultury. Pomiędzy nimi, bo pod numerem 3 znajduje się jeszcze ciekawsza, choć już nie tak piękna „Willa Krzywoń”. Na samym początku służyła kuracjuszom, a jej właścicielem był Julian Zubrzycki – rabczański dziedzic ziemski i przede wszystkim założyciel uzdrowiska znanego dziś jako Rabka-Zdrój. Przez jakiś czas, bo do 1929 roku, znajdował się tam oddział poczty, a także Komisja Zdrojowa. Natomiast podczas wojny Niemcy utworzyli w willi siedzibę Rabczańskiej Delegatury Komitetu Góralskiego – Goralenvolk. Dziś „Willa Krzywoń” to szary, trochę odrapany budynek, w którym znajdują się mieszkania i zakład fryzjerski, który dla mnie jest tam od zawsze. Trochę szkoda, że budynek z taką metryką jest taki… zwykły właśnie.

Willa Trzy Róże, rok 2016

W najbliższej okolicy na uwagę zasługują jeszcze równie stare wille „Trzy Róże” oraz „Luboń”. Ta pierwsza jest starsza od całego uzdrowiska, gdyż wzniesiono ją już w roku 1863 (!), natomiast uzdrowisko powołano do życia rok później – właścicielem był oczywiście wspomniany wyżej Julian Zubrzycki. Dziś, ten jeden z najstarszych rabczańskich zabytków również stoi pusty i grozi zawaleniem. Tragedii jeszcze nie ma, ale konserwator dopuszcza jedynie remont bez naruszenia istniejącej struktury, czego koszty mogą być astronomiczne. Magistrat zdaje się takiej sumy nie mieć, więc budynek stoi i niszczeje. Na szczęście stojąca obok „Luboń” ma się lepiej.

Te budynki, może poza „Gwiazdą” były dla mnie zupełnie obce. Po prostu sobie były i były tam od zawsze i tak naprawdę dopiero teraz poznałem ich historię. Jako kilkulatka bardziej interesowała mnie pobliska fontanna i znajdujący się tuż za nią cmentarz żołnierzy radzieckich, a konkretnie dwie zielone armaty przed nim.  Zdjęcie pod linkiem jest z roku 2007 - dziś i je odremontowano wraz z całą niewielką nekropolią.

Willa Warszawa, rok 2016

Są jednak w Rabce takie domy i miejsca, które przywołują u mnie żywsze wspomnienia. Takim domem, jest willa "Warszawa”, w której od roku 1956 swoją siedzibę ma biblioteka miejska. Przychodziliśmy tam regularnie, gdyż nie każde lato było ładne i słoneczne, a coś trzeba było robić. Pamiętam do dziś skrzypiące podłogi i pięknie wypolerowane drewniane schody i poręcze… Gdyby zapytać, to może wciąż znalazłbym tam swoją kartę. Dziś „Warszawa” to jedna z najpiękniejszych perełek architektury uzdrowiskowej w Rabce i nie da się przejść obok niej obojętnie. Ok, może i można, ale nie należy. Uroku dodaje jej położenie; przy alejkach, za zboczu i wśród drzew. Słoneczna jesień też robi swoje.

Willa Truskawka, rok 2016

Drugą taką willą jest „Truskawka” przy ul. Jana Pawła II (kiedyś 1 maja), stojąca zaledwie kilka domów od Mickiewiczówki. Kojarzę ją przede wszystkim z dużej ilości dzieci, która tam przyjeżdżała w każde wakacje. Bawić się z nimi nie mogłem - w sumie do dziś nie wiem dlaczego - i może dlatego ją zapamiętałem. „Truskawka” także ma swoją wojenną historię, otóż jej ówcześni właściciele dawali w niej schronienie ukrywającym się Żydom. I choć Niemcy do „Truskawki” przychodzili, to nigdy nikogo nie znaleźli.

Muzeum Orkana, rok 2016

Ulica Orkana wije się przez całą Rabkę – zaczyna przy wspomnianej Kawiarni Zdrojowej, a kończy przy Starym Kościele z 1606 roku, zamienionego w 1936 na Muzeum im. Władysława Orkana. Na początku XX wieku mieszkańcy i liczni już wtedy kuracjusze zaczęli się skarżyć na stan starego kościoła, więc podjęto decyzję o budowie nowego, w co jakiś tam swój wkład miał mój pradziadek, ten od Mickiewiczówki. Podejrzewam, że nie odznaczył się czymś wielkim przy tej budowie - po prostu był murarzem – ale udział brał. Nowy kościół jest typowym neogotyckim, ceglanym kościołem z początku XX wieku i nie daje dłużej zawiesić na sobie oka. Natomiast Stary Kościół to perełka architektury sakralnej tego regionu i dziś jest częścią małopolskiego Szlaku Architektury Drewnianej będąc tym samym jednym z ‘must see’ w Rabce. Za murem, już przy ulicy Sądeckiej, znajduje się tzw. Organistówka, prosty dom z bali pochodzący z roku 1860. Kiedyś była tu karczma, a dziś jest to własność prywatna, o której właściciel zdaje się zapomniał.

Otoczenie Starego Kościoła jest dosyć marne. Vis a vis znajduje się budynek szkoły, który po remoncie i odmalowaniu na pastelowy żółty mocno odcina się od otoczenia. Właściwie sam nie wiem czy na plus czy na minus… chyba niestety na plus, gdyż pozostałe zabudowania są w stanie dosyć szaro-smutnym. Nawet mur wokół dzisiejszego muzeum prosi się o ratunek. Natomiast po drugiej stronie ulicy od zawsze znajdowało się klepisko, gdzie co poniedziałek odbywał się targ. Warzywa, owoce, płody rolne, żywe kurczaki oraz handlarze chińszczyzną i innymi bzdurami. Za mojego dzieciństwa prym wiedli tam przybysze z byłego już ZSRR i sprzedawali przysłowiowe mydło i powidło. Częściej mydło niż powidło jednak. Do dziś pamiętam ich kwadratowe zeszyty, które nie przeszły pozytywnie testu mojego wychowawcy w podstawówce. Test polegał na rzucie zeszytu o podłogę. I to klepisko dalej tam jest, rozdzielone jak zawsze rzeką Poniczanką, trwa niezmienione po dziś dzień.

Po drugiej stronie rzeki znajduje się Rynek, czy też Stare Miasto raczej i za mojego dzieciństwa dosyć rzadko tam bywaliśmy. W niskich, krzywych i odrapanych kamieniczkach czaili się panowie z butelkami i nie wyglądali przyjaźnie, a plac był zawsze pełen błota i kałuż. Dziś kamienice są odremontowane, a na placu pojawiły się ławki. Kałuże są nadal, ale już nie przeszkadzają jak kiedyś, bo i tak większość przestrzeni zajmuje parking. W tym roku tam nie poszliśmy… chyba mam złe wspomnienia. Jednym z nich jest zaklinowanie się nogi w moście – kiedy byłem takim naprawdę małym brzdącem, dla przybliżenia druga połowa lat 80’, most ten był drewniany, a jego stan odpowiadał stanowi całego Rynku i raz idąc na targ jedna z desek nie wytrzymała i pociągnęła moją nogę za sobą, niestety razem z butem. A do Mickiewiczówki było dosyć daleko. Wkrótce potem most zastąpiono nowym, z asfaltową jezdnią i normalnymi chodnikami.

Orkana 35, rok 2016

Trochę dalej, wciąż na tej samej ulicy, idąc w stronę Parku Zdrojowego, pod numerem 35 znajduje się dość potężna murowana willa. W roku 1975 została pierwszą siedzibą Miejskiego Ośrodka Kultury w Rabce-Zdrój, a w późniejszych latach budynek zasiedliło kilka lokalnych firm, w tym na pewno zakład optyczny, bo to najczęściej przewija się przez Google i Yahoo, aż w końcu opustoszała i popadła w ruinę. W sierpniu 2014 roku rozpoczęto jej rozbiórkę (znalazłem nawet wideo na YT -> tutaj), którą z jakiegoś powodu potem wstrzymano i dziś w miejscu lewego skrzydła zieje wielka dziura ukazując nam odrapane z farby ściany niegdysiejszych pomieszczeń. Wyrok zatem odroczono, ale sądząc po stanie całości koparki wkrótce wrócą i skończą co zaczęły. Można się o tym przekonać wchodząc do środka, chociaż odradzam – raz, że mało to bezpieczne, a dwa, że serce może pęknąć.

Park Zdrojowy, rok 2016

Park Zdrojowy. Jego powstanie datuje się na ten sam rok co założenie uzdrowiska, tj. 1864 i odpowiedzialnym za to był także przywoływany tu już Julian Zubrzycki. W nagrodę za to niedawno dostał tam pomnik. Z tym sporym parkiem mam najwięcej wspomnień, gdyż to tam spędzaliśmy najwięcej czasu (drugie tyle nad Poniczanką). Pikniki, gonienie wiewiórek, elektryczne samochodziki, badminton, rysowanie miast dla resoraków, jazda meleksem, niekończące się spacery i tym podobne to była codzienność. W roku 2011 rozpoczęto totalny remont całości – tam gdzie były alejki szutrowe dziś jest wyłożona kostka (ale nie Bauma), tam gdzie asfaltowe – również, uporządkowano zieleń, postawiono skalniak, doprowadzono do porządku plac zabaw, który – uwaga – nie został otoczony żadnym płotem, parkanem czy innym ogrodzeniem (!!) oraz tzw. ścieżkę zdrowia, gdzie znajdowały się różne przyrządy do ćwiczeń. Dziś wciąż tam są, ale już w postaci siłowni na świeżym powietrzu.

miasteczko rowerowe, rok ~1991

W tym roku rewitalizację przeszło także miasteczko rowerowe i ono również wiele razy przewija mi się w pamięci – tam na swoim zielonym Reksiu uczyłem się zasad ruchu drogowego oraz któregoś dnia spadłszy z huśtawki prawie straciłem głowę. Dziś huśtawek już nie ma, ale za to jest trial-park. W dużym skrócie – park przeszedł nieprawdopodobną przemianę, a ostatnia piękna sobota była dowodem, że podjęto najlepszą decyzję z możliwych – alejki były bowiem pełne turystów, mieszkańców i kuracjuszy. Tylko wiewiórek jakby mniej.

Kino Śnieżka, rok 2016

Jeśli będzie nam się chciało i podejdziemy w stronę ulicy Nowy Świat, to znajdziemy się przy Kinie Śnieżka. Początki kina w Rabce sięgają końca lat 20’ XX wieku, jednak w obecnej lokalizacji wylądowało dopiero w roku 1951. Budynek pochodzi z lat 30’ i oryginalnie służył jako klub towarzyski, taki ze sceną i dancingiem, pod nazwą Café Club Dancing, a podczas wojny zrobiono z niego kasyno oficerskie dla niemieckich, a potem radzieckich żołnierzy. Będąc dzieckiem tylko raz było mi dane być w rabczańskim kinie – na jakiejś bajce o myszy. Później już nie było okazji. W roku 2011 chciałem to zmienić, ale budynek prezentował się dość słabo, wyglądał na zamknięty i zupełnie opuszczony. Z tego co wyczytałem na ich stronie faktycznie tak było – Kino Śnieżka z powodu złego stanu swej siedziby nie funkcjonowało aż przez 5 lat. Wyremontowano je dopiero roku temu i mieszkańcy Rabki w końcu mają kino z prawdziwego zdarzenia. Pomarudzić? Jasne – zewnętrzny efekt końcowy nie powala, nawet spytałem pobliskiej kioskarki, czy to na pewno ten sam budynek. I tak, ten sam. Ale to tylko mój gust – istotne natomiast jest to, że miastu udało się przywrócić tę jedną z najważniejszych form rozrywki. Nie wyobrażam sobie nie móc iść do kina – dla mnie kino to wyznacznik statusu miasta. Po prostu musi być.

miejsce po Mickiewiczówce, rok 2016

Idąc na dworzec autobusowy poszliśmy jeszcze raz pod Mickiewiczówkę. Domu już jednak dawno tam nie ma – został zburzony około trzech lat temu i zastąpiony nowym budynkiem o nowym przeznaczeniu. Na chwilę obecną stomatolog, ale będzie i przedszkole (oryginalne połączenie, przyznaję), co rokuje, że okolica znów zapełni się dziećmi. To dobrze, bo kiedyś bywało tam ich całe mnóstwo, zwłaszcza na górce saneczkowej obok, tyle że tej też już nie ma, bo i tam powstał nowy dom.

Wraz z tym starym domem znikła wielka część ‘mojej’ Rabki i choć jest mi z tego powodu bardzo żal, to widzę też, jak miasto się zmienia, a zdaje się zmieniać na lepsze. Jest jeszcze mnóstwo do zrobienia – i tu mam na myśli te wszystkie unikatowe w skali światowej wille uzdrowiskowe, które dziś znajdują się w bardzo różnym stanie, ale też te zwykłe, które wkrótce mogą po prostu zniknąć – jak ta pod adresem Orkana 35 czy Jana Pawła II 13. Do tego nad miastem zbierają się czarne chmury innego typu – smog i zanieczyszczenie powietrza mogą bowiem odebrać Rabce status uzdrowiska, a to oznaczałoby dla miasta jedno: regres. Zostaje nadzieja, że pani burmistrz dostrzeże to zagrożenie i podejmie odpowiednie kroki.

Obiecuję sobie wracać tam częściej. Tej ‘mojej’ Rabki może sobie nie być, i tak mam ją w głowie i na zdjęciach, ważne, by ta, która jest te 50km na południe od Krakowa wciąż się rozwijała i parła do przodu. Takiej historii nie można zmarnować, to musi iść w świat. Tylko niech tam w końcu jakiś pociąg dojedzie...

Przed Mickiewiczówką, rok - na oko, to zaklejone, 1986

Miałem napisać krótki tekst – byłem w Rabce! Czytajcie!, ale wzięło mnie na sentymenty i większość czasu nie pisałem, a szperałem po Internecie. I wyszperałem coś cudownego – blog o historii Rabki --> https://historiarabki.blogspot.com, tyle ile się stamtąd dowiedziałem to moje i Wam również polecam. Część informacji powyżej jest właśnie stamtąd, za co mam nadzieje mi się nie oberwie. Kilka faktów przytoczyłem także z portalu gorce24.pl oraz ze stron Kina Śnieżka i Miejskiego Ośrodka Kultury w Rabce.

Zdjęcia pod linkami możecie podejrzeć -> tu

Komentarze

  1. Witam,
    Z tego co wiem wynajmującym część pensjonatu Mickiewiczówka był mój pradziadek Jan Kobak - wiem to od najstarszych członków rodziny pamiętających przedwojenne losy. Czy posiada pan jeszcze jakieś informacje o Mickiewiczówce? Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. p.s. mój mail: opalinski.p@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Super się czytało.Mieszkam w Rabce i smutno mi gdy widzę jak kolejne zabytki popadają w ruinę.Tak jak piszesz w pamięci mamy zachowane obrazy :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety. Orkana 35 jeszcze stoi, czy dokończono dzieła?

      Usuń
  4. Orkana 35. Bez komentarza...


    OdpowiedzUsuń
  5. Witam. Właśnie trafiłam na ten post. Jestem jednym z tych dzieci, które spędzały wakacje w Truskawce :) Jako ciekawostkę dodam, że wszystkie dzieci były z Sosnowca. Po prostu jakiś czas po wojnie moja babcia z przyjaciółką zaczęły zabierać swoje dzieci do Rabki, a po latach te dzieci miały swoje dzieci, które też zabierały do Rabki. Z czasem dołączyło kuzynostwo. Stąd tyle dzieci. Niestety Truskawka popada w ruinę. Grzyb, wilgoć, dziury w dachu. Dom został podzielony na kilku skłóconych właścicieli, którzy kiedyś nie byli w stanie się dogadać, a teraz ich dzieci i wnuki są dla siebie śmiertelnymi wrogami. Dwa mieszkania są nadal użytkowane przez właścicieli, ale większość domu nie nadaje się już chyba nawet do remontu. Bardzo mi żal tego domu, od urodzenia byłam tam w każde wakacje przez ponad 30 lat. My z siostrą i naszymi dziećmi od paru lat mamy inne miejsce w Rabce, teraz jeździmy na Nowy Świat. Ale co rok trzeba być... Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za ciekawy post.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam! Dla takich komentarzy warto pisać tego bloga :) Pozdrawiam

      Usuń
  6. Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jesteśmy w Polsce - Tarnów

Portugalia cz. 3 - Madera: Funchal i południe

Anglia: Newcastle, Zamek Warkworth