Szkocja: Glasgow & Edynburg
Od początku roku bardzo mnie nosiło i wręcz fizycznie potrzebowałem wyjazdu. Reisefieber jak szlag. Klimat jednak nie ten, ceny nie te, więc szperałem tylko po stronach z wycieczkami i cierpiąc czekałem na wiosnę. Któregoś lutowego i podłego dnia, jak to w lutym, wszedłem na stronę Ryanaira i szukając potencjalnego ratunku zadałem sobie pytanie; czy ja w ogóle byłem kiedyś w Wielkiej Brytanii? Hm, no nie byłem. Spałem tylko na Heathrow, ale to się nie liczy. Poza tym z jakiegoś powodu nigdy mnie na Wyspy nie ciągnęło. Sprawdziłem wszystkie kierunki i wybrałem; lecę do Glasgow i wracam z Edynburga. Perfekt. No, prawie, bo wylot z Warszawy. Ale i tak dobrze, bo z Okęcia, a nie Modlina, które akurat remontują. I świetnie, bo to lotnisko i te całe jaja z nim to jakaś żenada jest. Przynajmniej powrót miałem do Krakowa, więc tu już bez dodatkowych katuszy. Do Warszawy dojechałem pociągiem. Źle sobie jednak rozczytałem rozkład jazdy i pociąg na lotnisko był mi uciekł... a wystarczyło wysi