Posty

Wyświetlam posty z etykietą było-jest

Było - Jest: Eger

Obraz
Nie pamiętam już co dokładnie latem roku 2007 przyciągnęło mnie do tego niewielkiego miasta leżącego na północy Węgier. Czy to było wino? Czy raczej najdalej na północ wysunięty osmański minaret? Czy może jednak wino? Tego już się nie dowiemy. W każdym razie Eger najwidoczniej nie zdobył wtedy mojego serca, bo choć zdjęć stamtąd mam całkiem sporo, to niewiele szczegółów zostało mi w pamięci. W opisie tamtej wycieczki, który popełniłem zaraz po powrocie również nie ma żadnych konkretów - ot, byłem, widziałem, tyle. I w zasadzie od tamtego czasu Eger zawsze był daleko od moich szlaków, niemniej w tym roku w paru miejscach mi wypłynął i pomyślałem, że skoro zupełnym przypadkiem będę ponownie w Liptowskim Mikułaszu, to nic nie stoi na przeszkodzie, by przypomnieć sobie i Eger. Dość fajnie mi się składało, bo akurat zbliżał się przedłużony weekend, który sprezentowała mi firma, a ja bardzo chciałem się gdzieś wyrwać. Ryanair z Krakowa do Budapesztu już niestety nie lata, więc na dojazd do

Było - Jest: Liptowski Mikułasz

Obraz
Jaka inflacja? Jaka pandemia? Jaka wojna? Jakie 14000 zł za metr? Wstawaj Adam! Jest lipiec 2006, pakuj słowackie Korony, gacie na basen i buty w góry, a ja czekam w Seicento pod blokiem! Dacie wiarę, że on przyjechał o 5:30? Dziś prawdopodobnie kazałbym mu spadać i wrócić za 2 godziny minimum... po czym pewnie i tak bym wstał, bo by mi było szkoda nie. Wyjazd do Liptowskiego Mikułaszu w tamte gorące i suche wakacje, te, w które rząd modlił się w Sejmie o deszcz, był bardzo spontaniczny. Wszystko, łącznie z noclegiem, kombinowane było na miejscu. Przygotowanie również było minimalne, natomiast plan prosty - trochę basenów, trochę gór. Finalnie jechała nas wtedy trójka. Tym razem sytuacja była niemal identyczna. W lipcu Ania zagadnęła, że skoro Peter, szwagier, będzie w sierpniu Polsce, to gdyby udało mi się wziąć trochę wolnego, to można by pojechać w trójkę na jakiś camping; albo tu w Polsce albo gdzieś w północnej Słowacji. Peter, oddany fan wszelkich aquaparków, zwłaszcza tego wrocł

Było - Jest: Amsterdam

Obraz
Deszczowy Amsterdam Amsterdam to jedno z tych miast, do których chce się wracać. Nie ma może aż tak długiej historii co Rzym i nie jest też tak różnorodnym i wielowymiarowym miastem jak Berlin, lecz mimo to nie można mu odmówić tego wyjątkowego i subtelnego magnetyzmu, który przyciąga prawie pięć i pół miliona turystów rocznie. Mnie przyciągnął już trzy razy i wiem, że prawdopodobnie jeszcze wrócę i to nie raz, bo to miasto ma w sobie to unikalne coś, czym wyróżnia się od innych, i nie jest tym dzielnica Czerwonych Latarni czy rozsiane po całym mieście 173 Coffee Shopy, chociaż nie da się ukryć, że te atrakcje zdają się być najsilniejszym magnesem dla wielu odwiedzających dziś stolicę Holendrów. 'Coś', po prostu. Waag w kwietniu 2008 roku Waag w czerwcu 2018 roku De Waag , czyli waga miejska. Budynek datuje się na koniec XV wieku i początkowo był miejską bramą. I dość szybko stracił tę swoją funkcję, gdyż już z początkiem wieku XVI, na skutek rozrastania s