Jesteśmy w Polsce - Kazimierza Wielka


Przez kilka ostatnich dni stycznia krakowski smog był tak uciążliwy, że jak nie musiałem to nie wychylałem nosa z jamy. Pogoda niby była ok, słońce i lekki mróz, ale wyjście groziło kalectwem, więc organizowałem sobie czas na GoogleMaps. Przyznaję, że trochę mnie już nosiło, więc kiedy sytuacja za oknem trochę się poprawiła pojechałem prosto na dworzec i wsiadłem do pierwszego busa. Wybór i decyzja zapadły kilkadziesiąt minut wcześniej - Kazimierza Wielka. Ale po co w ogóle tam? Ok, więc po pierwsze nigdy tam nie byłem, po drugie jest blisko, a po trzecie gdzieś pod czaszką kołatała mi myśl, że skąd tę nazwę kojarzę, więc pewnie warto zajrzeć. W końcu po dłuższym zastanowieniu wyszło, że stamtąd po prostu jest ktoś z moich znajomych.
Dojechać jest bajecznie prosto. Na próżno jednak szukać rozkładów w wyszukiwarkach typu e-podroznik.pl, bo trasę opanowali busiarze, którzy nie reklamują się nigdzie dalej, niż na swojej www. Rozkład mają jednak profesjonalny. Co więcej nie pchają się na główny krakowski dworzec tylko dojeżdżają do tego w Czyżynach, a nawet nie tam, tylko na parking centrum handlowego obok. Kursują co chwilę za 7,50 zł w jedną stronę.

Dworzec na 'Rynku', Kazimierza Wielka

Dotarłem w godzinę. Jest koło 10:30, więc życie już na dobre się toczy, chociaż niezbyt je widać. Busy zatrzymują się na tak zwanym Rynku, który w 60% jest parkingiem, w 15% dworcem i 25% strefą pieszą. Całość nosi znamiona remontu sprzed paru lat, ale szału nie ma, chociaż Nonsensopedia jednak donosi, że te znamiona to wcale nie remont, a jego powstanie. Co więcej cały ten Rynek znajduje się na uboczu, więc rynkiem jest tylko umownie. Swoją drogą trochę nie rozumiem po co wepchali tam te stanowiska dla busów, skoro już mają całkiem spory plac po drugiej stronie drogi, który zresztą oficjalnie pełni rolę dworca. Są nawet vintage wiaty, a na StreetView widać oldschoolowe Autosany H9. Nazwa Rynek jednak zobowiązuje..., ale zostawmy. Tuż obok Rynku stoi XVII-wieczny kościół Podwyższenia Krzyża Świętego. Biały, ładny, niezbyt duży, ot, jest. W każdej polskiej miejscowości musi być choć jeden, więc i Kazimierza Wielka ma swój. Na osobną uwagę zasługuje dzwonnica. Ładne. 

Kazimierza Wielka

Szukając szerszych informacji o mieście znalazłem, iż historia osadnictwa tych terenów sięga nawet czwartego tysiąclecia przed naszą erą. Wyliczono, że z tego okresu pochodzą znalezione na przełomie lat 70' i 80' wcale niemałe grobowce świadczące o istniejącym na tych terenach zhierarchizowanym społeczeństwie. Nie będę jednak tego drążyć, bo choć temat jest mi bliski i nawet znam paru archeologów, to sam nie czuję się na tyle kompetentny. Jeśli jednak ktoś się interesuje tematem i chciałby się dowiedzieć o tych wykopaliskach więcej, to wszystko ładnie opisano -> tu. Stanowisko archeologiczne znajduje w Słonowicach, rzut beretem od Kazimierzy i nawet chętnie tam bym się przeszedł i poszukał śladów, ale pora roku jednak nie ta. Nic nie poradzę. Polska zima nie zachęca do takich eskapad. Poszedłem więc poszukać czegoś innego - nieczynnej stacji kolei wąskotorowej. Co prawda ostatni pociąg pasażerski odjechał stamtąd trzydzieści lat wcześniej, ale miałem nadzieję na jakieś ślady - niestety nie tym razem. Dziś nie ma ani wąskotorówki, ani żadnej innej kolei w pobliżu. Nie wiem nawet czy ostał się budynek dworca. Zostały tylko busy i ich wąsaci, non-stop jarający pety kierowcy. Szkoda, bo to ciekawa historia, o której fajnie ktoś napisał -> tu

Nieodnowiona jeszcze część starej cukrowni

Wróciłem do centrum. Tam, od 1845 roku, znajdują się zabudowania cukrowni Łubna. Żyzna gleba i ogólne ogarnięcie tematu przez właścicieli tych ziem poskutkowało, że cukrownia w Kazimierzy była nie tylko jedną z pierwszych na ziemiach polskich pod zaborami, ale także jedną z najprężniej rozwijających się w promieniu wielu kilometrów. Z końcem wieku XIX dobudowano nowe budynki, w tym także basztę (na pierwszym zdjęciu), która sprawia wrażenie jakby była częścią jakichś średniowiecznych fortyfikacji. Prawda jest taka, że nigdy nie spełniała żadnych funkcji obronnych i z początku była gazownią, a później mieściły się tam pokoje mieszkalne dla stażystów przyuczających się do zawodu i pracy w cukrowni. Dziś jest siedzibą Muzeum Ziemi Kazimierskiej z tarasem widokowym na dachu. Ciekawostką, taką nawet w sumie znaczną, jest to, że zaprojektował ją Tadeusz Stryjeński. Kto z Krakowa i jest w miarę zorientowany to powinien go kojarzyć, choćby z tego co po sobie w byłej stolicy zostawił. A są to na przykład budynek Poczty Głównej, pobliski Pałac Prasy z adresem Wielopole 1, czy Dom Pod Globusem na rogu Długiej i Basztowej. Ewentualnie można go jeszcze skojarzyć z malarką Zofią Stryjeńską, której był teściem.

Pałac Lacon, Kazimierza Wielka

W pobliżu, bo po drugiej stronie ulicy stoi okazały Pałac Lacon. Zbudowano go w roku 1895 dla i na polecenie ówczesnych właścicieli cukrowni, a jego projektantem także był Stryjeński. Niestety na skutek eksperymentów domorosłych architektów w latach 60' oryginalny budynek poległ parę lat temu. Ostała się tylko wieża. Dziś na jego miejscu stoi jego w miarę wierna rekonstrukcja pełniąca funkcję hotelu. Może to i nie oryginał, ale i tak cieszy oko.

Magazyny po renowacji, dziś skład materiałów budowlanych

Po transformacjach ustrojowych cukrownię sprzedano jak... eh, bardzo nie chcę tego dodawać, ale spoglądając na zabudowania cukrowni dziś po prostu muszę: jak wszytko po 1989. Jak na złość firmę zakupiła niemiecka grupa Sudzucker, której zarząd w roku 2006 podjął decyzję o likwidacji. Bo nieopłacalne i w ogóle. Społeczność lokalna z samorządem próbowali ratować co się da, ale bez wsparcia ze strony Wiejskiej, a wiadomo kto tam wtedy zasiadał, nic się zrobić nie dało. Co się właścicielom udało sprzedać to sprzedano, a resztę zostawiono na pastę polskich zim i budynki zaczęły popadać w ruinę. I tak to wyglądało do roku 2015 kiedy rozpoczęto renowacje zabytku i już dziś widać zmiany. Część zabudowań, podobnie jak pałac, musiano niestety rozebrać, ale ponoć i one mają zostać odbudowane. Nie mam pewności, ale magazyn powyżej chyba to właśnie spotkało. To co stoi i zostało wyremontowane dziś służy jako magazyn materiałów budowlanych. Z dwojga złego to i tak dobrze. Smutne jednak jest to, że takich historii w tym kraju są dziesiątki, a ta i tak w miarę dobrze się kończy.

Zalew, Kazimierza Wielka

Wracając na busa rzuciłem okiem na zamarznięty zalew, który w sezonie służy mieszkańcom i przyjezdnym jako miejsce do rekreacji, pomniejszych libacji i odpoczynku. W zimie - cóż, jest zamarznięty, ale chyba nie na tyle, by zrobić tam lodowisko. Musi poczekać na sezon.

Takich miejscowości jak Kazimierza Wielka są w Polsce setki. Jedne lepiej sytuowane, inne gorzej. Część ma długą i bogatą historię, która pozostawiła po sobie splendor i zabytki, a inne po prostu istniały na uboczu jako czyjaś własność i folwark. Kazimierza Wielka leży gdzieś pomiędzy i być może na dłuższą metę faktycznie nie ma tam czego szukać i co robić, ale nie jest też zupełnie jałową ziemią bez atrakcji i przyszłości. Ostatnie zmiany na terenach byłej cukrowni tylko tego dowodzą. Gdyby jeszcze trochę bardziej wyeksponowano te wykopaliska sprzed sześciu tysięcy lat (!), które określa się polską Doliną Królów. Może to trochę na wyrost, ale w marketingu to przecież nieistotne. Jakby tego nie nazwać są to unikatowe znaleziska w tej części Europy i na pewno warte pochwalenia się nimi. No i ten Rynek... przestańcie się tam wygłupiać i wywalcie te busy na dworzec.

Galeria do notki znajduje się -> tu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Portugalia cz. 3 - Madera: Funchal i południe

Anglia: Newcastle, Zamek Warkworth

Anglia: Sheffield, Leeds & Manchester