Portugalia cz. 3 - Madera: Funchal i południe
Kiedy szuka się informacji o Maderze, to prawie zawsze w końcu trafi się na ranking najniebezpieczniejszych lotnisk na świecie. To dlatego, gdyż otóż to maderskie właśnie za jedno z takich uchodzi. Stanowi o tym głównie jego położenie, gdyż z którejkolwiek strony byśmy nie podchodzili do lądowania, to zawsze będziemy celować w ocean, natomiast z pozostałych stron mamy albo znów ocean, albo wzgórze. Takie radosne położenie oznacza częste zmiany wiatrów oraz zamglenia i stąd ta zła fama, aczkolwiek ostatni tragiczny wypadek zdarzył się tam ponad 40 lat temu - w grudniu roku 1977. Po tym zdarzeniu pas był wielokrotnie wydłużany, a lotnisko modernizowane. Ostatnia taka przebudowa miała miejsce na przełomie wieków, kiedy na 180 ogromnych, betonowych filarach dobudowano prawie kilometr pasa. Dziś jego długość wynosi prawie 2800 metrów i to na razie musi wystarczyć.
lotnisko Madeira |
Cristiano Ronaldo |
Mercado dos Lavradores |
Fortaleza de São Tiago |
Józef Piłsudski w Funchal |
To było tak. Na przełomie roku 1930 i 1931 Piłsudski spędził na wyspie swój najdłuższy urlop w życiu, który w papierach i rzeczywistości był wyjazdem ku poprawie zdrowotności. Mało przy okazji politykował, a czas spędzał głównie na wypoczywaniu na tarasie, piciu herbaty, układaniu pasjansa i rozwalaniu przeciwników w szachy. Co by nie było, w kraju właśnie rozprawił się z opozycją, a to zmęczyłoby przecież prawie każdego sześćdziesięciokilkulatka. Heh, prawie. Zresztą wcześniej wodzu także przecież nie próżnował. No i wszystko ułożyłoby się w logiczną całość, gdyby nie to, że marszałek zabrał na wycieczkę swoją osobistą lekarkę, młodszą o trzydzieści lat Eugenię Lewicką. Niestety ta nie dotrzymała mu towarzystwa do końca urlopu i wróciła do kraju wcześniej, gdzie czekała ją rozmowa z ówczesną żoną naszego wąsatego polityka. Tego o czym panie dyskutowały nie dowiemy się już nigdy, ale wciąż ciekawym pozostaje fakt, że kilka miesięcy później młoda lekarka została znaleziona martwa. Natomiast urlop Piłsudskiego trwał tylko trzy miesiące, czyli znacznie krócej, niż życzyłaby sobie tego opozycja. Rzecz jasna rzekomy romans także został wykryty i odpowiednio skomentowany. Zatem... cóż, śmieszkowanie z wizyt polskich polityków na Maderze, zwłaszcza w towarzystwie młodszych blondynek, to nie taka nowa sprawa.
Kościół Nossa Senhora do Monte |
Ale zejdźmy już z tej historii.
Widok na Funchal |
Carreiros do Monte |
Pozostałe blizny to skutki pożarów z sierpnia 2016 roku, kiedy ucierpiała znaczna część południowej części wyspy. Do dziś część roślinności jeszcze się nie podniosła, przy drogach stoją spalone kikuty drzew, natomiast to tu, to tam widać skorupy wypalonych domów.
Można się spotkać z opiniami, że Madera to idealne miejsce do zamieszkania - zawsze jest ciepło, nigdy nie ma śniegu, pluchy i pizgawicy, ale i upały to także rzadkość, są za to i góry i ocean. Nic tylko się przeprowadzać - co zresztą robi masa Niemców, którzy powoli tę wyspę wykupują. Mają nawet swoją wioskę. Ale to na marginesie. Ostatnie lata pokazały jednak, że życie w niemal idealnym klimacie ma także swoją cenę.
Wynajem samochodu
Puntorri |
autobus w Funchal |
W skrócie jak to wygląda;
* trzeba poczytać o ubezpieczeniach - na Maderze łatwo o ryskę, że o spadających kamieniach nie wspomnę, sugeruję więc wziąć pełen pakiet,
* klasa A w zupełności wystarczy, ale coś z napędem 4x4 będzie po prostu przyjemniejsze w jeździe,
* jak nie umiesz w kręte, strome i wąskie drogi, to weź autobus. Serio.
Mniej więcej tyle. Więcej w temacie wiedzieć nie trzeba. A, to może jeszcze parkowanie. Na Maderze parkować wolno tylko w miejscach do tego wyznaczonych. Koło większych atrakcji bywa z tym różnie, ale na ogół wystarczy nie być chujem i trzymać się zasad;
* miejsca dla autobusów są dla autobusów. Jak nie ma ruchu, a my 'tylko na chwilkę' to nie powinno być źle, ale może być też tak, że kierowcy zadzwonią po policję, a ci ponoć są tam szybcy,
* na chodnikach parkować nie wolno, ale tych też nie ma wiele, co o tyle upraszcza sprawę,
* miejsca zaznaczone białą farbą - można parkować bezpłatnie i cieszyć się okolicą,
* miejsca zaznaczone żółtą farbą - podobnie, tyle, że one są prywatne i należą do np. sklepów albo restauracji. Jeśli się nie jest klientem to akcja może rozwinąć się jak pkt. 1,
* miejsca zaznaczone niebieską farbą - parking płatny. Fajnie o tym wiedzieć przed mandatem niż po, chociaż myślałem, że pan nam zasadzi jakieś 20€, a nie tylko 4,40€. Bo otóż parkingi płatne są na Maderze bajecznie tanie, więc na szczęście i mandaty również. Jakieś kilkadziesiąt centów za godzinę idzie udźwignąć, a z mandatami jest tylko problem. Można je jednak szybko zapłacić albo w automacie/parkomacie albo na poczcie, tyle, że wtedy mamy ok 1,40€ więcej do rachunku. Lepiej też o tym nie zapomnieć, bo wypożyczalnie kochają takich zapominalskich.
Tutaj de facto zaczyna się nasza przygoda z Puntorri. Naszym pierwszym przystankiem na trasie było Cabo Girão, czyli klif, który można podziwiać przez przeszklony taras widokowy. Znajduje się on kilka kilometrów na zachód od Funchal i to tam z parkowaniem jest właśnie nędza, ale jak nie ma autobusów to można ryzykować, chociaż wcześniej lepiej spytać, czy nie będzie problemu. Sam taras oferuje nam śliczny widok na ocean, stolicę i okolicę, no i oczywiście na to, co pod nami. My nie mieliśmy problemu z wejściem na szkło, ale ponoć są i tacy, z którymi trzeba to negocjować. Jednak naprawdę świetnie to wygląda, zwłaszcza, kiedy ma się świadomość, że pod sobą ma się prawie 600 m do ziemi. Wstęp jest bezpłatny, więc miło.
Nie licząc małego przystanku na kawę w pobliżu Ponta do Sol oraz Lombo Do Doutor, gdzie chcieliśmy sprawdzić jak wygląda obserwowanie wielorybów i dostaliśmy mandat, następny przystanek mieliśmy dopiero w Ponta do Pargo - najbardziej wysuniętym na zachód miejscu Madery. Poza sezonem jest tam cicho i spokojnie i nie licząc kilku osób byliśmy tam sami. Ludzie jednak szybko się rozeszli i zostaliśmy tylko my, ocean i kot. Bo akurat był jeden. No i latarnia morska z 1922 roku. To miejsce nie daje tylu możliwości co Cabo da Roca, o którym pisałem -> tu, gdzie można sobie pochodzić po terenie i nawet zejść nad sam ocean, ale i tak jest przepięknie. Przyznaję, że całe życie mieszkam w mieście, niskich blokach do tego, i najbliższy punkt, na którym zatrzymuje się mój wzrok mam 50 metrów dalej, więc stojąc tam wtedy nad krawędzią i patrząc w ocean, tym bardziej wydawało mi się nieprawdopodobne to, że najbliższym lądem jest dopiero wybrzeże Stanów Zjednoczonych. Wow!
Następnie pojechaliśmy na północ ku Porto Moniz, które stało się naszą bazą wypadową na najbliższe trzy dni. Ale o tym już w następnej notce o północy oraz interiorze wyspy. Może już nie będzie tego tak dużo.
Galeria do notki znajduje się -> tu
Mniej więcej tyle. Więcej w temacie wiedzieć nie trzeba. A, to może jeszcze parkowanie. Na Maderze parkować wolno tylko w miejscach do tego wyznaczonych. Koło większych atrakcji bywa z tym różnie, ale na ogół wystarczy nie być chujem i trzymać się zasad;
* miejsca dla autobusów są dla autobusów. Jak nie ma ruchu, a my 'tylko na chwilkę' to nie powinno być źle, ale może być też tak, że kierowcy zadzwonią po policję, a ci ponoć są tam szybcy,
* na chodnikach parkować nie wolno, ale tych też nie ma wiele, co o tyle upraszcza sprawę,
* miejsca zaznaczone białą farbą - można parkować bezpłatnie i cieszyć się okolicą,
* miejsca zaznaczone żółtą farbą - podobnie, tyle, że one są prywatne i należą do np. sklepów albo restauracji. Jeśli się nie jest klientem to akcja może rozwinąć się jak pkt. 1,
* miejsca zaznaczone niebieską farbą - parking płatny. Fajnie o tym wiedzieć przed mandatem niż po, chociaż myślałem, że pan nam zasadzi jakieś 20€, a nie tylko 4,40€. Bo otóż parkingi płatne są na Maderze bajecznie tanie, więc na szczęście i mandaty również. Jakieś kilkadziesiąt centów za godzinę idzie udźwignąć, a z mandatami jest tylko problem. Można je jednak szybko zapłacić albo w automacie/parkomacie albo na poczcie, tyle, że wtedy mamy ok 1,40€ więcej do rachunku. Lepiej też o tym nie zapomnieć, bo wypożyczalnie kochają takich zapominalskich.
Cabo Girão |
Ponta do Pargo |
Następnie pojechaliśmy na północ ku Porto Moniz, które stało się naszą bazą wypadową na najbliższe trzy dni. Ale o tym już w następnej notce o północy oraz interiorze wyspy. Może już nie będzie tego tak dużo.
Galeria do notki znajduje się -> tu
Szedłem tą samą trasą na nogach :D Tylko mi się udało spotkać te sanie i uważam je za lekko niebezpieczne. W odróżnieniu od autobusu jadącego z góry, takich sań prawie nie słychać, a wylatują zza zakrętu jak szalona.
OdpowiedzUsuńhttps://flic.kr/p/qFcXht
Nie jestem pewien czy to ta sama droga. Te zakręty, gdzie mijalismy się z autobusami, były niżej, tj. wcześniej.
UsuńCzy na Maderę można się dostać z Lizbony?
OdpowiedzUsuńMożna. To zresztą najwygodniejszy sposób.
UsuńIle wyniosła Was cała wycieczka?
OdpowiedzUsuńNie pamiętam już, parę stów na osobę - 600, 700 zł może.
Usuń