Norwegia, czyli zorza, tramwaje północy i Black Metal - cz.1: Oslo

flaga Norwegii

Z końcem roku 2022 lub już na początku bieżącego doszedłem do wniosku, że częstsze city-breaki dobrze mi zrobią na głowę. I, że fajnie byłoby nadrobić straty spowodowane odwlekaniem niektórych wyjazdów w nieskończoność, a przynajmniej tych, na które pozwalają mi budżet i zdrowy rozsądek. Z tych toczących się bitew myślowych wyniosłem również to, że jednak powinny być to kierunki tańsze niż droższe i bardziej w ciepłe rejony niż zimne. I tak narodził się pomysł najpierw na Sztokholm w lutym, a potem na Norwegię w marcu. Nie pytajcie.

W kraju Norwegów nie było mnie osiem długich lat. Niemal co do dnia, gdyż tamten trip po Norwegii pociągami również zaserwowałem sobie w drugiej połowie marca. Zapytacie: ale dlaczego nie w jakimś cieplejszym miesiącu? i na to pytanie może być tylko jedna odpowiedź: nie wiem
Tanie bilety, przynajmniej do Oslo, są dostępne w zasadzie przez cały rok, ale już gorzej jest z tymi do Tromso czy Trondheim, gdzie już trzeba upolować okazję. Dobrze też mieszkać na Pomorzu, bo do powyższych polecimy bezpośrednio Wizzem z Gdańska. Z południa co prawda lata Norwegian to Trondheim, ale nierzadko w takich cenach, że cały budżet na wycieczkę poszedłby na lot w jedną stronę. Ale jak mówię; trzeba polować.

Norwegia nie spełnia więc żadnego z moich kryteriów na ten rok, ale bardzo chciałem wrócić i sprawdzić co się zmieniło. No i by podejść jakoś lepiej zarówno do Trondheim jak i do Oslo, gdyż osiem lat wcześniej miałem na oba zaledwie po parę godzin i co więcej pierwsze zwiedzałem już po zmroku, a w drugim konkretnie lało. I to się akurat nie zmieniło.

Pierwszym plusem tej wycieczki był lot bezpośrednio z Krakowa na główne lotnisko Oslo-Gardermoen. Co prawda wciąż jest doń 43km z centrum, ale to i tak lepiej niż na wspomniane wyżej Sandefjord-Torp, które leży prawie trzy razy dalej. Dla porównania bliżej jest z Krakowa do lotniska w Pyrzowicach. Drugim był rozkład lotów - wylot w środę późnym popołudniem i powrót w piątek późnym wieczorem, tyle, że do Gdańska, a nie do domu. Ale to też żadna strata, bo Gdańsk zawsze warto odwiedzić i na przykład podumać na plaży w Jelitkowie.

OSLO

Z noclegiem nie było łatwo, bo wszystko w takich cenach, że ranboskie, ale w końcu znalazłem wygodny hotel przy Storgata, ulicy Głównej, w sporym kompleksie Anker obejmującym akademik, hostel, hotel, biura i chyba też mieszkania. Początkowo miałem być w hostelu, a więc sześć łóżek, wspólna łazienka, chrapiący sąsiad i tak dalej, ale udało mi się zmienić na hotel i przy naprawdę niewielkiej różnicy w cenie dodali mi nawet śniadanie. I, co wcale nie takie nieistotne, czajnik. I to, że tak mnie to ucieszyło to już musi być jakaś oznaka starości. Kiedyś wystarczał w miarę bezpieczny dach nad głową i czysty kocyk, a teraz brak czajnika może miejsce zdyskwalifikować. Ale to dlatego, gdyż od jakiegoś czasu w chłodne miesiące nie rozstaję się z butelką Wink -> tu, której jedyną wadą jest to, że jak nalejemy tam gorącej herbaty o 9 rano, to bezpiecznie wypijemy ją gdzieś koło 17. Więc jak w jakiś chłodny miesiąc mamy w planie spędzić cały dzień na zewnątrz to jest to prawdziwy life-saver. Tip drugi - butelka działa też w drugą stronę - zimne piwo zostanie bardzo długo zimne i niewygazowane. I tak w wieku prawie 40 lat odkryłem termos.

Telthusbakken, Oslo (w tle ten akademik)

Rano, po zobaczeniu wielkiego akademika przypominającego silos zbożowy oraz sąsiadującego z nim niewielkiego wodospadu na rzece Akerselva skierowałem się ku stromej i wąskiej uliczce Telthusbakken. Stoją przy niej stare, drewniane, lecz zadbane domy, które bardzo dobrze pamiętają XIX wiek.

Telthusbakken i Gamle Aker, Oslo

Góruje nad nimi kościół Gamle Aker z 1080 roku. Jak dobrze kojarzę, to Edvard Munch uwiecznił tę uliczkę i kościół na jednym ze swoich obrazów. Nieopodal znajduje się równie urocza Damstredet, która, jak Internet donosi, pozostaje w niezmienionym stanie od momentu powstania, tj. od połowy XIX wieku. Ładne to i kolorowe i na wskroś norweskie też i choć nie każdego rzuci na kolana to bardzo polecam zajrzeć i przespacerować się wolnym krokiem, bo to fajny skok w przeszłość. Chociaż Tesle na podjazdach trochę psują efekt.

Damstredet, Oslo

Minąwszy Cmentarz Chrystusa Zbawiciela, na którym w Alei Zasłużonych pochowany jest między innymi wspomniany Edvard Munch, wsiadłem w czerwony autobus i pojechałem ku Gamle Oslo - Staremu Miastu. Jest tam więzienie, do którego prowadzi Aleja Egona Olsena, tego Egona Olsena, trochę starszej zabudowy i jeszcze więcej kolorowych domków, a przez całość ciągnie się ulica Schweigaards. Nie jest jakoś specjalnie ciekawa, taka zwykła raczej, kamienice też takie jak widać poniżej, lecz ta jedna ze zdjęcia wyróżnia się szczególnie. Tutaj bowiem, wiosną 1991 roku, gitarzysta i założyciel zespołu Mayhem Øystein Aarseth - Euronymous, otworzył sklep muzyczny i nazwał go Helvete, po norwesku Piekło. I przez kolejne dwa lata Helvete i jego piwnica były punktem zbornym dla muzyków związanych z rodzącą się właśnie ekstremalną formą heavy metalu - Norweskim Black Metalem - natenczas najmroczniejszą i najbardziej surową z odmian muzyki metalowej.

Schweigaards gate 56, Oslo

Dla jednych black metal to niemal religia, dla innych to zespoły-krzaki i dziwne chłopaki z lasu co wpadły twarzą w mąkę. Pierwsi parzą przy tym poranną kawę i nucą melodie w drodze do pracy, drugim krwawią uszy i więdną kwiatki na parapecie już po drugim akordzie. Ja, będąc metalowcem w stanie spoczynku, jestem gdzieś pomiędzy, bo tak naprawdę nigdy mi nie było po drodze z tym gatunkiem. Są albumy, które lubię co jakiś czas włączyć, np. De Mysteriis Dom Sathanas Mayhem lub In the Nightside Eclipse Emperora, ale rozmowy o nich bym nie podtrzymał. Pomijając jednak kwestie muzyczne to już sam temat norweskiego black metalu oraz subkultury, która wokół niego narosła jest interesujący, czego też dowodzi ogrom dokumentów i filmów o tym zjawisku.

Gdyby ktoś chciał się bliżej zapoznać z tym nurtem i z czym to się tak naprawdę je, to polecam dwie najbardziej przyswajalne moim zdaniem pozycje - pierwsza to czteroodcinkowy i całkiem świeży dokument Helvete: Historien om norsk black metal wyprodukowany przez norweską telewizję publiczną. Nie jest idealny, gdyż bohaterów nieco ugrzeczniono i o jednych rzeczach ledwie napomknięto, a inne w ogóle przemilczano, lecz mimo wszystko to całkiem solidna rzecz. Druga pozycja to fabularny i śmieszno-straszny film Władcy Chaosu, z bratem Kevina MacAllistera i synem Vala Killmera w rolach głównych. Żadne z tego wielkie dzieło, a raczej historia luźno oparta na faktach. Niby na podstawie książki, ale podobno nawet tego się nie trzyma. W każdym razie dla czystej rozrywki i na zapoznanie się z tematem wystarczy. Poza tym jest masa innych lepszych i gorszych pozycji; niektóre podchodzą do tematu kompleksowo, jak na przykład dokument Until the Light Takes Us z 2008 roku, część to same wywiady, a inne to krótkie reportaże o tym fenomenie. Bo norweski black metal tym jest - fenomenem, o którym powstają dziś książki i prace naukowe i który obok Edvarda Muncha, gazu i fiordów, stał się towarem eksportowym Norwegii i to nawet pomimo tego całego szaleństwa, upiorności, palenia kościołów i najprawdziwszej ludzkiej śmierci. Dowodem na to niech będzie stała wystawa w Bibliotece Narodowej, na której znalazł się wydany w roku 1992 przez zespół Darkthrone album A Blaze in the Northern Sky. Tuż obok zapisu nutowego koncertu fortepianowego a-moll Edvarda Griega zresztą.

Album A Blaze in the Northern Sky na wystawie w Bibliotece Narodowej, Oslo

Ponadto ta sama instytucja otworzyła z końcem marca 2023 nową wystawę skupiającą się już tylko na norweskim black metalu: Bad Vibes - Sonic emotions in Norwegian black metal. Niestety się minęliśmy i raczej się miniemy na dobre, bo to wystawa czasowa. Więcej tutaj -> https://www.nb.no/en/blackmetal/

Natomiast dom pod Schweigaards gate 56 to dziś siedziba między innymi Neseblod Records, która po części zajmuje lokal po Helvete. Są tam prze-o-gro-mne stosy płyt i koszulek, a także plakaty, gadżety, pamiątki, stare bilety, autografy i inne różne metalowe untensylia - coś na kształt osobliwego muzeum bardzo szeroko pojętej muzyki metalowej. Do piwnicy z kultowym napisem BLACK METAL na ścianie również można zejść i są tam nawet strzałki jak trafić.

Napis w piwnicy zrobiony przez Euronymousa, Helvete, Oslo

Prekursorzy gatunku natomiast nadal tworzą, a nawet wpadają co jakiś czas w nasze granice na gościnne występy. W większości to już stateczni panowie koło pięćdziesiątki, nie szokują i nie rozrabiają już jak kiedyś, ale już zawsze będą istotną częścią współczesnej kultury Norwegii. Czy to się komuś podoba, czy nie.

---

Niebo nad Oslo zrobiło się stalowe i pogoda zaczęła się psuć, lecz dzień wciąż był młody, więc pojechałem metrem na przedmieścia - do Holmenkollen. Zaprawdę powiadam Wam marny to był pomysł, bo lało koszmarnie, a przez mgłę niewiele dało się zobaczyć. Na szczęście kurtka z domu mody Decathlon wytrzymała, więc nie było tragedii i aż tak bardzo nie żałuję, jednak co się nakurwiłem to moje.

Holmenkollen kapell, Oslo

W Holmenkollen znajdują się między innymi królewska rezydencja - Kongsseteren, skocznia narciarska, na której w roku 1996 Adam Małysz odniósł swój pierwszy triumf w Pucharze Świata oraz replika drewnianej kaplicy z 1903 roku - Holmenkollen kapell. Replika, bo oryginał spłonął doszczętnie latem roku 1992 za sprawą przede wszystkim Varga Vikernnesa, barwnej, acz mocno popapranej postaci spod Schweigaards gate 56.

Skocznia Holmenkollen, warun - średni, Oslo

Obecna skocznia narciarska to również nie XIX-wieczny oryginał - ten został wyburzony w roku 2008 i zastąpiony zupełnie nową konstrukcją, do której dodano muzeum narciarstwa oraz taras widokowy. Miałem w planach zobaczyć, lecz w tamten czwartek mijało się to z rozumem. Przynajmniej dla mnie, bo dla Norwegów taka pogoda to doskonała aura, by pojeździć sobie na nartach. Wynik luźnych obserwacji z okna pociągu.

Stacja kolejki miejskiej w Holmenkollen, Oslo

Poza powyższym do Holmenkollen warto się kopsnąć dla samej wycieczki, gdyż może poza trzema-czeterema stacjami w centrum trasa kolejki biegnie po ziemi i wije się wśród wzgórz i pięknych domów i nawet przy pogodzie ponurej jak norweski black metal może się ona podobać.

---

W planach miałem teraz skoczyć do oslowskiego zamku - twierdzy Akershus, bo to jedno z tamtejszych must-see z masą atrakcji w tym muzeów, głównie militarnych, ale i ładnym widokiem na Oslo. I to wszystko w uczciwej cenie, bo za darmo. Musiałem się jednak wysuszyć oraz trochę zregenerować, a na widoki specjalnie i tak już nie liczyłem. Zatrzymałem się więc we wspomnianej Bibliotece Narodowej, gdzie zobaczyłem stałe wystawy, chwilę posiedziałem, odparowałem, odpocząłem i wróciłem do życia. Najlepiej niewydane pieniądze w Oslo, bo wystawy w Bibliotece Narodowej również są darmowe.

Dach Opery w Oslo

Wieczorem wspiąłem się na dach Opery, skąd kiedyś był ładny widok na centrum, a które dziś jednak przesłaniają biurowce i apartamentowce, ale i tak warto, bo z góry dobrze widać jak ładnie to sobie tam wszystko uporządkowali. StreetView nie kłamie. Jest też widok na nową, bo otwartą w październiku 2021 roku, siedzibę Muzeum Muncha. I to był mój ostatni, nie licząc dworca kolejowego, punkt zwiedzania tego dnia.

nowe Muzeum Muncha, Oslo

Bilet wstępu to już 160 koron, więc jakieś 60parę PLN, lecz warto. Munch był nadzwyczaj płodnym artystą i podczas swojego niekrótkiego życia stworzył tysiące prac, z czego aż 28 tysięcy znajduje się w muzeum. Dlatego nowa siedziba jest taka wielka, ale rzecz jasna nie wszystko jest prezentowane. Wycieczka zaczyna się na poziomie trzecim i tam jeszcze Edvarda nie znajdziemy, bo to piętro na wystawy czasowe. Do maja 2023 można oglądać tam dzieła powojennej sztuki współczesnej, czyli różne paćki autorstwa m.in Jacksona Pollocka czy Marka Rothko. Ze sztuką współczesną tego typu mam problem, bo argument 'skoro też mogłeś tak zrobić, to czemu nie zrobiłeś?' jakoś nigdy do mnie nie przemawiał, lecz wśród zgromadzonych tam obrazów znalazłem trzy, które chętnie bym zobaczył u siebie na ścianie. Więc nawet tu coś drgnęło. Wyżej jest już tylko Munch oczywiście wraz z 'Krzykiem' i to w trzech odsłonach. Trzech, bo prezentowany jest malunek, rysunek oraz grafika, a odsłonach, bo z racji na delikatność i wrażliwość materiału można oglądać tylko jedną wersję na raz. Pozostałe kryją się w cieniu, ale jak będziemy tam wystarczająco długo to zobaczymy wszystkie trzy. Mnie udało się spojrzeć tylko na grafikę oraz rysunek. 'Skrik' to jednak tylko fragment twórczości Muncha, co więcej stworzył go jak miał zaledwie (lub już, zależy jak spojrzeć) trzydzieści lat, więc na wizytę w muzeum należy przeznaczyć tak z półtorej godziny i więcej.

Ku pamięci - od środy do soboty muzeum otwarte jest do godziny 21:00, w pozostałe dni do 18:00, a na ostatnim poziomie, trzynastym, znajduje się bar oraz restauracja z widokiem na fiord i sporą część Oslo - polecam, chociaż po zmroku szału nie ma.

Niebieski to dobry kolor dla tramwaju, Oslo

Norweskie pociągi są czyste, w miarę wygodne i nawet punktualne. Chyba, że gdzieś je zasypie śnieg, to wtedy nie. Są też w opór drogie, więc trzeba kombinować z promocjami i nocnymi przejazdami. Bilet na mój nocny kurs do Trondheim kosztował około 160zł i była to najtańsza opcja z możliwych. Mimo wszystko widać kryzys i tam, bo już nie dają kocyków i opasek na oczy jak kiedyś. A ja bardzo liczyłem na ten kocyk! Cóż, westchnąłem, przykryłem się kurtką, spojrzałem z zazdrością na jakąś dziewczynę zapakowaną w śpiwór i po jakimś czasie sam zasnąłem. O 6:24 dojechałem do celu.

Kilka dodatkowych zdjęć z Oslo:

Nedre Foss, wierzę, że w sezonie jest ładniej, Oslo

Nowe centrum Oslo

Tymczasowy pomnik ku pamięci ofiar zamachów z 22 lipca 2011

Opera po zmroku, Oslo

Komentarze

  1. Super sprawa pojechać tak na północ. Ja najdalej dotarłem do Sztokholmu :) Szkoda, że te kraje takie drogie. Łatwo się dostać bo lotów sporo i można wyrwać w przystępnej cenie, ale na miejscu to już nieciekawie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieciekawie, ale tylko pod względem finansowym mam nadzieję ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Portugalia cz. 3 - Madera: Funchal i południe

Anglia: Newcastle, Zamek Warkworth

Anglia: Sheffield, Leeds & Manchester