Jesteśmy w Polsce - Bydgoszcz, Grudziądz, Toruń

Notkę o Wałbrzychu skończyłem smutnym stwierdzeniem, że Polskę można zwiedzać tylko samochodem. I niby to wiem, niby się pogodziłem, a i tak uparcie próbuję inaczej. Głównie dlatego, bo od dawna nie mam już samochodu. Także ten. Z Krakowa do kujawsko-pomorskiego dojazd jest słaby i zajmuje mnóstwo czasu, a ja chciałem ogarnąć całość w weekend. Wstałem więc o tej najpodlejszej z pór dnia - gdzieś przed czwartą - i powlokłem się na nocny, by ten zawiózł mnie na dworzec. Samolot do Warszawy miał w planie startować o 5:50, więc pasowało mi być w miarę o czasie, mimo, że to rejs krajowy. I nawet się zastanawiałem, czy jednak nie pojechać późniejszą kolejką, bo przecież pewnie i tak będzie jeszcze w miarę luźno, ale w końcu pojechałem wcześniejszą. I słusznie. O godzinie 4:55 w sobotę krakowskie lotnisko jest pełne ludzi, a kolejka do kontroli wcale nie jest mniejsza od tej o 18:00. Plus taki, że szybko poszło. Minus, że mgła opóźniła wylot o czterdzieści minut. W lipcu! Potem jednak już wszystko szło gładko - w sumie LOT powinien podawać realny, jakoś uśredniony może, czas lotu, a nie ten rozkładowy - z Krakowa do Warszawy leciałem bowiem 29 minut. Jasne, że doszły do tego takie atrakcje jak kontrola, czekanie, kołowanie i w końcu opóźnienie z powodu krakowskiej mgły, ale i tak byłem na miejscu szybciej niż jakimkolwiek innym środkiem transportu. Zastanawiałem się przez chwilę nad Pendolino, ale... cóż, bilet na samolot był znacznie tańszy, mimo, że kupiony na tydzień przed wylotem. Niestety dalsza podróż musiała być już po ziemi, bo do Bydgoszczy LOT już od jakiegoś czasu nie lata. Zaproponowali mi jednak podróż przez Lwów...

Bydgoszcz

Zwiedzanie rozpocząłem od dworca kolejowego, ale dziś ten nowy dworzec to taka szklana kostka, o której nie ma co się rozpisywać, więc przejdę do ulicy Dworcowej (lub według niektórych im. Nikołaja Grigorjewicza Dworcowa). Ta długa na ponad 1200 metrów ulica ma poniekąd charakter reprezentatywny i zdobi ją spora ilość naprawdę ładnych i dobrze utrzymanych kamienic. Niestety mniej więcej tyle samo jest tych w gorszym stanie plus trochę swojskiego pierdolnika to tu to tam. Do pewnego momentu można po niej jeździć tramwajem, a dalej ulica zamienia się w coś jakby deptak... tzn. to mogłaby się zamieniać, gdyby tylko postawiono tam znak zakazu wjazdu. O tyle dobrze, że ulica jest jednokierunkowa, a tamtejsza Straż Miejska ładnie ściga tych, którzy 'tylko na chwileczkę przecież' zajęli cały chodnik swoim Mondeo. Dworcowa kończy się na ulicy Gdańskiej, która znowuż poprowadzi nas do Mostowej (tudzież Mostowa) i tam zaczyna się ta Bydgoszcz właściwa, turystyczna.

Spichrze zbożowe w Bydgoszczy

Pocztówkowo prezentują się spichrze zbożowe z XVIII i XIX wieku, które są śladem po dawnej Bydgoszczy oraz funkcji jaką pełniło to miasto przez stulecia. Dziś są odremontowane i (niektóre) są częścią Muzeum Okręgowe im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy. Nieco dalej znajduje się Stary Rynek, którego jedną pierzeję zajmuje ogromne, byłe kolegium jezuickie z XVII wieku. Byłe, bo dziś jest to urząd miasta z uroczym parkingiem od frontu. Z pozostałych stron Stary Rynek otoczony jest zgrabnymi, ładnymi i zabytkowymi kamienicami, które w większości niedawno przeszły renowacje lub remont. Nie inaczej jest na wąskich uliczkach wokół. Prawie każda z nich jest deptakiem dla pieszych i samochodów prawie tam nie widać. Czasem ktoś wjedzie, jasna sprawa, ale poza tym zabytkowe centrum Bydgoszczy wydaje się być zupełnie wolne od zastawiających je wyznaczników postępu. Przynajmniej w weekend. Po części jest to zasługą oddanego z końcem 2015 roku piętrowego parkingu, który znajduje się tuż obok.

Bydgoska Wenecja

Ładny Rynek, odremontowane kamienice, wąskie uliczki starego miasta znajdziemy dziś już w wielu miastach w Polsce. Bydgoszcz natomiast wyróżnia 'Wenecja'. Bywa nawet, że Bydgoszcz określa się mianem 'Wenecji Północy'. Ciekawe czy Wenecję ktoś kiedyś nazwał Bydgoszczą Południa... zostawmy, nieważne. Bydgoską Wenecję tworzy zakole rzeki Młynówka i kamienice znajdujące się bezpośrednio nad nim. Byłem w Wenecji, poczytałem trochę w Internecie o Bydgoszczy, a na miejscu... niczego mi nie urwało. Ok, jest rzeczka, jest mostek, a na nim kłódki, są kamienice i nawet parę restauracji, i fajnie, ale część tych kamienic jest odwrócona do rzeki tyłem, także zwiedzający może sobie pooglądać średnio zadbane podwórka. Smutno też prezentuje się leżąca nieopodal była Farbiarnia Wilhelma Koppa.

Młyny Rothera

Ten piękny budynek z początku XX wieku stoi dziś zupełnie pusty i choć od dawna są plany na przekształcenie go w lofty, a nawet hotel, to wciąż nie widać, by cokolwiek szło tam ku lepszemu. Do tego w jego sąsiedztwie znajduje się inna perełka - stara rafineria spirytusu Augusta Frankego. Również pusta i zaniedbana. Zupełnym przeciwieństwem jest Wyspa Młyńska. Ok, tam znowuż straszą ogromne zabudowania młynów Rothera, ale z nimi jest o tyle lepiej, że są w posiadaniu władz miasta i całość jest obecnie remontowana i zabezpieczana. Wiele wody w Brdzie musi upłynąć, nim doprowadzą to do używalności, ale już widać światełko w tunelu. Dziś Wyspa Młyńska tworzy chyba najbardziej atrakcyjne i urokliwe miejsce w Bydgoszczy.
Siedziałem więc nad rzeczką, sączyłem lemoniadę z pobliskiej knajpki i nawet nie wiem kiedy czas na Bydgoszcz mi się skończył. Na dworzec autobusowy dotarłem piechotą idąc bulwarami nad Brdą i ten sposób bardzo polecam.

Grudziądz

Pojechałem tam SuperPKSem. Mało jednak miał wspólnego z super, ale już więcej z PKSem. Dojechałem jednak tanio, szybko i punktualnie, więc powiedzmy, że było ok. Dworzec autobusowy w Grudziądzu za to jest już bardzo nie ok. Jest to przykład na ten smutny absurd pokazujący jak poważnie traktuje się w tym pięknym kraju nad Wisłą transport zbiorowy.

Grudziądzki dworzec autobusowy

Przez całe dekady bowiem cała kasa na infrastrukturę szła na budowę dróg i autostrad. I ok, fajnie, drogi zawsze mieliśmy fatalne i nie można było tego tak zostawić, ale przy okazji tej wielkiej akcji budowy dróg i autostrad zupełnie zapomniano o kolei, która została pozostawiona sama sobie, a bywało nawet, że pieniądze z dofinansowania na rozwijanie kolei przerzucano na budowę dróg właśnie. Doprowadziło to do między innymi tego, że dziś do wielu miejscowości wygodnym pociągiem już nie dojedziemy, a sama kolej ma opinię między fatalną, a żałosną. Rynek pustki jednak nie lubi, więc na 'ratunek' wyjechały busy. Czasem lepsze, czasem gorsze, ale i tak oczywiście tylko tam, gdzie im się to opłaca. Bywa, że te busy, ale też i wielkie autokary PolskiegoBusa na przykład, śmigające dziś po autostradach i ekspresówkach, nawet nie wjeżdżają na dawno zapomniane dworce autobusowe w obawie, że już stamtąd nie wyjadą, bo budując infrastrukturę drogową zupełnie zapomniano o dworcach. Inaczej to wygląda na kolei - na pięknie odremontowanych stacjach zjawia się czasem zaledwie kilka pociągów dziennie. W Grudziądzu, który pięknego dworca akurat nie ma, jest ich całkiem sporo, bo ponad 30, ale za to ostatni odjeżdża o... 19:58.

Tramwaj GT8 w Grudziądzu

Okolice dworców są więc raczej mało ciekawe. Jedyną ciekawostką, jaką może się ktoś zainteresować, jest zabytkowa zajezdnia tramwajowa zbudowana tu w 1896 roku. Już samo to, że niewielki Grudziądz ma swoją sieć tramwajową jest interesujące. Ok, aż słyszę to przewracanie oczami, więc będzie krótko. Sieć tramwajowa w Grudziądzu jest co prawda malutka i ma tylko jedną linię, którą do tego obsługuje głównie stary tabor GT8 pozyskany z niemieckiego miasta Krefeld, ale niedawno miasto zmodernizowało i odremontowało większość trakcji w mieście i co więcej nie zamierza na tym poprzestać. Ponadto Grudziądz jest obecnie jedynym miastem w Polsce, w którym na Rynek możemy dojechać tramwajem. Rynek taki w staromiejskim stylu przynajmniej. Ma to swój urok, zwłaszcza, że grudziądzki Rynek jest naprawdę bardzo ładny. Niestety z dworca dojedziemy tam tylko wcześnie rano kiedy tramwaje wyjeżdżają w trasę. Ja jednak miałem sporo czasu, więc poszedłem pieszo.

Młyn Wolanda

Po drodze minąłem średniej urody bloki i nieco ładnych kamienic, ale najbardziej w oczy rzucił mi się budynek byłego Młynu Wolanda. Dziś jest on w opłakanym stanie i bardziej straszy niż przyciąga, ale to ma się wkrótce zmienić. Stary młyn bowiem przeszedł właśnie w miejskie ręce i już powstają pierwsze plany i koncepcje jego zagospodarowania. Co więcej dwa tygodnie przed moim pobytem można było go zwiedzać i zasugerować, co by można było tam zrobić. Być może powstanie tam centrum nauki i technologii, a część będzie służyć sportowi i rekreacji. Czas pokaże.

Spichrze w Grudziądzu

Główną atrakcją Grudziądza są oczywiście spichrze nad Wisłą. Potwierdzam - w popołudniowym słońcu wyglądają obłędnie. Pierwsze takie budowle pojawiły się tam już w połowie XIV wieku, co pozwoliło na szybsze rozwijanie się miasta. Przez wieki spichlerzy bywało raz więcej raz mniej, a bo spłonęły, a bo wojenna zawierucha, a bo jeszcze coś innego i do tego cały czas były przebudowywane; zwężane, poszerzane, w zależności co jaką koncepcję mieli aktualni właściciele. Na początku XX wieku kilka budynków spłonęło, a te które się udało uratować po części przebudowano na mieszkania. Od tamtego czasu funkcje grudziądzkich spichrzy wiele się nie zmieniły - część to mieszkania, a część to wciąż magazyny. Jedyna zmiana to ta, że parę zaadaptowano na cele służące Muzeum w Grudziądzu.

Ruiny zamku krzyżackiego

Nieopodal spichrzy leży Góra Zamkowa z reliktami byłego zamku krzyżackiego. Zbudowano go gdzieś w połowie XIII wieku i przez następne kilka wieków był jedną z ważniejszych twierdz tego regionu, której mury gościły koronowane głowy ówczesnego Królestwa Polskiego. Między innymi byli tu Zygmunt August, Zygmunt III Waza, potem jego syn Władysław IV, Jan III Sobieski, ale także car Rosji Piotr Wielki. Kolejne wieki to czas upadku i systematycznej rozbiórki zamku. W XVIII wieku większość cegieł wykorzystano do budowy Twierdzy Grudziądz z cytadelą i systemem fortów. W ten sposób do początku XIX wieku została już tylko wieża zwana Klimek. W kolejnych latach trochę bardziej przychylnie patrzono na Górę Zamkową i założono nawet park, a wieża stała się popularnym miejscem widokowym. W okresie II Rzeczpospolitej rozbrzmiewał z niej nawet grudziądzki hejnał. Ostatecznie wieża zniknęła z panoramy Grudziądza z pierwszych dniach marca 1945 roku za sprawą niemieckiego trotylu. ponad dziesięć lat temu władze miasta rozpoczęły akcję sprzątania Góry Zamkowej i odkrywania tego, co się jeszcze ostało z dawnego zamku. Szybko odrestaurowano i zabezpieczono pozostałości murów, a w roku 2014 oddano nową wieżę Klimek, która dziś znów jest popularnym punktem widokowym i co więcej - darmowym.

Ulica Spichrzowa, Grudziądz

Schodząc z Góry Zamkowej polecam spacer ulicą Spichrzową aż do Bramy Wodnej. Obok spichrzów i Rynku to kolejne piękne miejsce w Grudziądzu. W sąsiedztwie mamy już tylko Rynek z przejeżdżającym tamtędy tramwajem, Pomnikiem Żołnierza Polskiego i mnóstwem ludzi wokół. Takie ciepłe sobotnie popołudnie to świetny powód, by zostać tam dłużej, posiedzieć w jednej z kawiarń czy restauracji, na przykład pod kolorowymi parasolkami przy ulicy Mikołaja Reja, lub w fajnej i dość taniej restauracji na rogu Wieżowej i Długiej. I zostałbym dłużej, posiedział, pokontemplował, wypił piwo albo dwa, gdyby tylko ostatni pociąg do Torunia nie odjeżdżał o 19:58.

Toruń

Jedyne miasto na trasie mojej wycieczki, w którymś już kiedyś byłem. Dojechałem tam zgodnie z rozkładem, czyli o 21:02. Hotel miałem przy Rynku Nowomiejskim, także przynajmniej daleko nie musiałem szukać. Bo właśnie - jak ktoś jedzie do Torunia z planami jego zwiedzania, to - o ile jest taka możliwość - lepiej jak wysiądzie na stacji Toruń Miasto, a nie Toruń Główny. Ta druga stacja znajduje się po drugiej stronie rzeki, a Wisła w Toruniu jest naprawdę szeroka i kawałek do centrum jest. Ostatni raz byłem tam z końcem roku 2001 w odwiedzinach u znajomej. Niewiele pamiętam z tej wycieczki, gdyż najpodlejsza z pór roku charakteryzuje się tym, że właściwie cały czas jest ciemno, a ja i tak byłem tam już późnym popołudniem. Poza tym przyjechałem tam w odwiedziny, a nie by zwiedzać. Pamiętam tylko szybki spacer przez zabytkowe centrum gdzie waliło w nas mokrym śniegiem, skąd chcieliśmy się dostać gdzieś na północne rubieże miasta, w okolice, gdzie większość nazw ulic pochodzi od kwiatów. Bodaj na Irysową jechaliśmy. Niebywałe, że prawie wszystko z tej wycieczki wyleciało mi z głowy, a przecież wcale jakoś bardzo się wtedy nie łajdaczyłem. Pamiętam głównie samą podróż - najpierw do Warszawy, jeszcze ze znajomymi, z którymi miałem się spotkać w drodze powrotnej, a potem do Torunia stojąc i marznąc między przedziałami, bo tam akurat było cieplej niż w wagonie. Serio. Pamiętam nawet, że stojąc na tym zimnie słuchałem płyty Antichrist Superstar Marilyna Mansona, z discmana. Ale samego pobytu w Toruniu już mniej. To tak nawiązując do tego Torunia Głównego, na który wtedy przyjechałem i z którego potem odjeżdżałem, bo znajoma, którą odwiedzałem, mieszkała akurat po tej stronie Wisły, więc tak było wtedy dogodniej.

Modry Fartuch

Tym razem też nie byłem pierwszy do zwiedzania. Padałem już na twarz i jedyne o czym marzyłem to porządny prysznic i zimne piwo. Na szczęście w hotelu miałem jedno i drugie. Siedząc później w restauracji i sącząc Książęce rozmawiałem jednocześnie z koleżanką, która Toruń dość dobrze zna i poleciła mi fajną knajpę, która okazała się być parę domów obok. Koszmarnie mi się nie chciało wstawać, ale pomyślałem, że drugiej okazji już mieć nie będę, no i poza tym to pierwsze piwo postawiło mnie trochę do pionu. Knajpa nazywa się Gospoda Pod Modrym Fartuchem i tam ostateczne ukojenie przyniosło mi piwo toruńskie piernikowe. Piernik, miód, cynamon... świetny wyrób lokalny i żałuję, że nie kupiłem żadnego na pamiątkę.

Rano padało. Nie spieszyłem się więc ze wstawaniem, bo według prognozy do godziny 10. miało być lepiej. I było. Najbliżej do zwiedzania miałem wspomniany Rynek Nowomiejski, a tam same piękne kamienice. Właściwie wszystkie są zabytkami, na przykład wspomniany Modry Fartuch mieści się w kamienicy z końca XV wieku, mury hotelu, w którym spałem są podobnie stare, chociaż kamienica była po drodze parę razy przebudowywana. Natomiast na samym środku placu stoi kościół św. Trójcy i akurat on tam najmniej pasuje i tym samym nie zachwyca. Rynek Nowomiejski był też miejscem kręcenia filmu "Prawo i Pięść" w reżyserii Jerzego Hoffmana i Edwarda Skórzewskiego. Fakt ten upamiętnia mały wagonik kolejowy stojący w jednym z rogów Rynku.

Zamek krzyżacki

W pobliżu znajduje się zamek krzyżacki, a właściwie to co z niego zostało po tylu wiekach. Toruński zamek krzyżacki to bowiem najstarszy zamek krzyżacki na ziemi chełmińskiej, a jego budowę rozpoczęto w połowie XIII wieku. Niestety czas, chociaż chyba bardziej ludzie, dał mu się bardzo we znaki. Na przykład jeszcze nie tak dawno teren zamku był wysypiskiem śmieci i dopiero prace porządkowe w połowie lat 60' XX wieku rozpoczęły nowe życie tej średniowiecznej budowli. Całość oczywiście można zwiedzać za odpowiednią opłatą. Ciekawostką jest, że toruński zamek także ma swojego smoka - znajduje się on w wąskiej ulicy Przedzamcze prowadzącej do zamku. Niestety on także nie ma szczęścia, bo ktoś mu utłukł skrzydełko.

Dwór Artusa przy Rynku Staromiejskim

Ulicą Szeroką doszedłem do Rynku Staromiejskiego i Ratusza, też Staromiejskiego, no i oczywiście pomnika Mikołaja Kopernika. Na wieżę ratuszową można wejść, chociaż jej wysokość nie gwarantuje jakichś fantastycznych widoków. Ja jednak lubię wszelkie wieże i punkty widokowe, więc pozbyłem się tych 13zł z portfela za bilet. Swoją drogą na Szerokiej znajdziemy... Biedronkę i jest to chyba jedyny dyskont spożywczy ze średniowiecznymi freskami na suficie. Plus jest taki, że nie ma tam burdelu jaki bywa w innych Biedronkach. Swoją drogą to nieprawdopodobne jak władze naszych miast pozwalają na ekspansję takich dyskontów. Biedronka jest jak... biedronka właśnie, tylko ta chińska, która pcha się wszędzie i niszczy wszystko wokół. Od kiedy ulokowała się na krakowskim Rynku nie ma już granicy, którą ta sieć mogłaby jeszcze przekroczyć. Chociaż akurat Kraków i jego władze to najsłabszy z przykładów, bo wystarczy przypomnieć sobie sprawę sprzed pięciu lat, kiedy miasto pozwoliło ulokować market Carrefour w... Sukiennicach. Co prawda na chwilę, bo naród jednak nie głupi i zauważył, ze ktoś tu odstawił manianę, ale jednak. Mimo wszystko teraz i tak ta rynkowa Biedronka ginie w natłoku Carrefourów, Żabek i innych monopolowych skutecznie obniżających prestiż tej zabytkowej części miasta. Ale to na marginesie - wracam już do Torunia. Pięknego, choć bardzo przypominającego mi Kraków czy Wrocław.

Krzywa Wieża w Toruniu

Chodziłem więc powoli, snułem się po wąskich uliczkach, niektórymi kamienicami się zachwycałem, nad innymi uroniłem łzę smutku i mniej więcej w ten sposób doszedłem do toruńskiej krzywej wieży. Jej historia jest tak długa jak historia Torunia. Powstała bowiem w połowie XIII wieku jako najzwyklejsza baszta obronna i przez większość czasu właśnie taką pełniła rolę. Później one się zmieniały; był tu karcer dla kobiet, kuźnia, mieszkania. W końcu basztę przejęły instytucje kulturalne jak na przykład oddział Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego. Jak podaje Wikipedia z krzywą wieżą wiąże się legenda o powstaniu nazwy miasta - otóż baszta i Wisła bardzo się kiedyś przyjaźniły, ale w pewnym momencie rzeka zaczęła płynąć zbyt blisko, więc baszta krzyknęła: 'Wisło, Wisło, nie podpływaj tak blisko, bo ja runę!'. Wisła na to: 'To ruń!' Badum-tss. Baszta na szczęście nie runęła i dziś jest jednym z symboli Torunia, gdzie można sprawdzić czy się w życiu nagrzeszyło czy nie. Wystarczy stanąć pod ścianą i utrzymać równowagę - jak się nie uda to według niektórych wierzeń źle z nami.
Na przeciwko, po drugiej stronie Wisły, znajduje się punkt widokowy na panoramę Torunia. Wycieczka piesza tam i z powrotem zajmie nam kilkadziesiąt minut, więc lepiej wziąć autobus w stronę dworca głównego. Stamtąd jest już tylko kawałek.

Panorama Torunia

A jak ktoś ma samochód to ma problem z głowy, bo łatwo można tam dojechać i nawet zaparkować. Niemniej jednak jak ktoś bardzo nie chce to nie musi - panorama Torunia, choć ładna, jasne, to jednak nie zapiera tchu w piersiach. Trzeba też wziąć poprawkę na szerokość Wisły, a jak pisałem ta w Toruniu jest naprawdę szeroka, więc i widok słabszy. Kiedy już jednak tam się jest to można spojrzeć na ruiny Zamku Dybów. Ciekawe w nim jest to, że mimo położenia jest to polski zamek wzniesiony na polecenie Władysława Jagiełły w latach 1424-1428. Był czymś w rodzaju pokazu siły wobec Zakonu Krzyżackiego, którego państwo zaczynało się po drugiej stronie rzeki. Niestety mieszkańcom Torunia i zakonowi to się bardzo nie podobało i szybko go nam spalili, a następnie odbudowali i przejęli dla siebie. Jednak też nie na długo, bo już od 1439 znów był polski. Sam widziałem go jedynie z daleka idąc mostem Piłsudskiego i nawet zdjęcie jego mam takie, że wstyd pokazać. Taki trochę większy niż pozostałe. Nie jestem pewny też czy można go zwiedzać. Wyczytałem, że od roku 2016 zamek znajduje się w rękach fundacji Zamek Dybów i Gród Nieszawa, która chce ożywić to miejsce. Wokół stało kilka samochodów co sugeruje, że coś tam się dzieje.

Zajezdnia tramwajowa w Toruniu

W programie na Toruń zostały mi już tylko dwie atrakcje. Pierwszą z nich jest - uwaga - zajezdnia tramwajowa. Jest to zabytkowy budynek z 1915 roku i jedna z najstarszych wciąż czynnych zajezdni tramwajowych w Polsce. Powstała na bazie pierwszego budynku tego typu, który stanął w tym miejscu w roku 1891. Wtedy to jeszcze były tramwaje konne, a dopiero 8 lat później na ulice Torunia wyjechały tramwaje elektryczne. Chociaż bardziej już niż dopiero. Dla przykładu Kraków ma elektryczne tramwaje od roku 1901, a Warszawa od 1908, no ale z drugiej strony taki Poznań cieszy zelektryfikowaną siecią od roku 1898, a Wrocław od 1893. Widać zabory. Toruńska zajezdnia, choć jest cennym zabytkiem, jest też dla miasta problemem, gdyż jest zbyt mała, by pomieścić cały miejski tabor, a miejsca na rozbudowę raczej w okolicy nie ma. Skutkiem tego część tramwajów nocuje na specjalnych końcówkach. Nie jest to najlepsze rozwiązanie, ale na razie nie ma innego. Czytałem, że planują budowę nowej zajezdni, ale to wciąż tylko plany. Jeśli ktoś chciałby ją obejrzeć to znajduje się przy ul. Sienkiewicza, a polecam dojść ulicą Mickiewicza - jest tam sporo ładnych kamienic do obejrzenia po drodze.

Głaz dedykowany Grzegorzowi Ciechowskiemu

To wszystko znajduje się trochę poza centrum, ale po drodze do drugiej atrakcji - do klubu Od Nowa. Kiedyś nie musiałbym go tak daleko szukać, bo mieścił się w pięknej kamienicy przy Rynku Staromiejskim. Dziś jest już nieco dalej od Starego Miasta, ale przynajmniej można tam dojechać tramwajem - od niedawna zresztą. To tam ćwiczył i grał Grzegorz Ciechowski ze swoim zespołem Republika. Chociaż nigdy nie byłem wielkim fanem, to wiele piosenek Ciechowskiego znam i lubię, a ostatnią płytę Republiki, 'Masakrę', cenię sobie naprawdę wysoko. Pomyślałem więc, że będąc w Toruniu spojrzę na ten klub i tablicę pamiątkową, którą ustawiono tam Grzegorzowi z Ciechowa w roku 2002. Akurat tak się złożyło, że pierwszy raz w Toruniu znalazłem się niecały tydzień po jego śmierci.

Krótko podsumowując - każde z tych miast jest inne, ale wszystkie są równie warte odwiedzenia. Najmilej wspominam jednak Grudziądz. Być może dlatego, że nie do końca wiedziałem czego mogę się tam spodziewać i ostatecznie zostałem miło zaskoczony. No i tam zjadłem obiad... to też nie pozostaje bez znaczenia. Gdybym zwiedzał kujawsko-pomorskie samochodem, to na pewno zajrzałbym jeszcze do Chełmna, które wręcz puchnie od atrakcji i zabytków. Jednak zupełnie nie chciało mi się ono spiąć z planem, więc może innym razem.

Miałem pisać każdym mieście osobno, ale ja nie mam do tego głowy. Wiem, że Google lubi inaczej, a najbardziej lubi jak się coś wypunktowuje, więc niech tak będzie;
W czym te miasta są do siebie podobne?
1. leżą w województwie kujawsko-pomorskim
2. są w podobnym wieku; Bydgoszcz i Grudziądz jako grody powstały już w XI wieku, Toruń wcześniej, bo w X. Daty nadań praw miejskich także są zbliżone - odpowiednio w 1346 dla Bydgoszczy, w 1291 dla Grudziądza i w 1233 dla Torunia,
3. mają odrestaurowane i ładne Rynki - no, może Bydgoszcz nieco mniej tu błyszczy,
4. mają tramwaje i wszystkie trzy sieci są wąskotorowe (1000mm),
5. sam już nie wiem,
6. z południa Polski trudno szybko się tam dostać inaczej niż samochodem,
7. każde z osobna ma swój urok i jest warte zobaczenia... ale to już było.
8. moje zdjęcia tych miast znajdują się w jednym miejscu -> tu.

Komentarze

  1. Bardzo zachęcający opis Grudziądza - koniecznie trzeba się wybrać!

    OdpowiedzUsuń
  2. W Opolu też mają Wenecję i też trzeba mieć wyobraźnię, by zobaczyć podobieństwo. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Był, widział, opisał, również się nie zachwycał ;)

      Usuń
  3. Naprawdę bardzo ładne zdjęcia :) nie wiedziałem, że "Toruński zamek krzyżacki to bowiem najstarszy zamek krzyżacki na ziemi chełmińskiej" dużo fajnej wiedzy :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Portugalia cz. 3 - Madera: Funchal i południe

Anglia: Newcastle, Zamek Warkworth

Anglia: Sheffield, Leeds & Manchester