Jesteśmy w Polsce - Nowy Sącz


Nowy Sącz na pewno każdy skądś kojarzy. Albo się w nim było, albo się przezeń przejeżdżało w drodze do Krynicy lub dalej do słowackiego Bardejowa, albo się o nim przeczytało w książce 'Miasto Archipelag' Filipa Springera. No albo jest się w miarę ogarniętym obywatelem Rzeczypospolitej i takie rzeczy jak podstawową geografię swojego kraju się po prostu zna. Chociaż mam to miasto właściwie po sąsiedzku to byłem w nim tylko raz w życiu - właśnie przejazdem gdzieś koło roku 2003 i niczego nie zapamiętałem. Może odrobinę Rynek, ale mocno przez mgłę. Chyba lody kupowaliśmy tylko, bo to były wakacje. Nie mam też żadnych zdjęć, czego bardzo teraz żałuję, gdyż w latach 2007-2008 Rynek wraz z najbliższą okolicą przeszedł gruntowną rewitalizację.

Rynek i ratusz
Rynek i ratusz w Nowym Sączu

Każde szanujące się miasto powinno mieć Rynek, więc i Nowy Sącz ma. Ten całkiem spory plac o wymiarach 150x120 metrów znajduje się tu od momentu lokacji miasta w 1292 roku i dziś nie tyle stanowi centrum miasta co przede wszystkim jest jego wizytówką. Na każdym takim Rynku (lub najdalej gdzieś obok) powinien znajdować się Ratusz. Nowy Sącz ma i to; właśnie ten widoczny na zdjęciu powyżej jak i obok. Obecny budynek zbudowano w samej końcówce XIX wieku po tym, jak wcześniejszy był spłonął kilka lat wcześniej razem ze sporą częścią miasta. Bywa. Pod koniec zeszłego roku miasto rozpisało przetarg na bardziej konkretny remont i dostosowanie budynku do potrzeb osób niepełnosprawnych. Przy okazji zaplanowane jest również uporządkowanie przestrzeni wokół samego budynku, co rodzi nadzieję, że radni usuną z płyty Rynku pobliski parking. Dekadę wcześniej, czyli podczas planowania rewitalizacji Starego Miasta, niestety nie odważono się podnieść ręki na ruch kołowy wokół placu i tym samym zostawiając tylko transport publiczny i okienka dla dostawców, czego skutkiem jest wielkie i dosyć ruchliwe rondo w najstarszej części miasta. Niemniej jednak spoglądając na mapę Nowego Sącza i położenie Rynku wobec miejskich arterii nie wiem czy takie rozwiązanie w ogóle by w obecnej chwili przeszło. Patrząc tak zdroworozsądkowo i z czysto praktycznego punktu widzenia. Wierzę jednak, że w przyszłości i to będzie do zrobienia. Podobnie jak usunięcie wspomnianego parkingu z północnej części płyty Rynku... To by można... nie, to należy zrobić natychmiast i jest ku temu okazja. Radni Nowego Sącza - nie spieprzcie tego.

Zamek i okolice
Ruiny zamku w Nowym Sączu

Nieco na północ od Rynku znajdują się ruiny piastowskiego zamku królewskiego. W połowie XIV wieku wzniósł go (a właściwie mocno rozbudował) Kazimierz Wielki i nie był to przypadek. W owym czasie Nowy Sącz przeżywał swój rozkwit i miał spore znaczenie w królestwie ze względu na przebiegający tamtędy szlak handlowy. W mieście kwitł handel, przede wszystkim z Węgrami, oraz oczywiście produkcja rzemieślnicza. Co więcej już za Łokietka postanowiono, że nie ma żadnego handlowania Krakowa z Węgrami z pominięciem Nowego Sącza... No skoro tak, to trzeba było się jakoś w tym mieście zahaczyć. Zbudowano więc zamek, a miasto otoczono murem. Lata świetności zamku, jak i zresztą całego Nowego Sącza, skończyły się wraz z potopem szwedzkim, który dotarł i tutaj. Zamek co prawda odbito i zrobili to mieszczanie, ale już nigdy nie pełnił tak ważnej funkcji jak wcześniej przez co zaczął podupadać. Sytuację zmienili dopiero Austriacy, którzy podjęli się odbudowy starej budowli i przekształcili ją na magazyny wojskowe i koszary. A były to już lata 30' XIX wieku.

odbudowany fragment muru i Baszta Kowalska

Niedługo później miasto odkupiło zamek, ale wciąż nie było pomysłu co z nim zrobić, więc dalej służył jako koszary dla wojska austriackiego. Kolejna odbudowa, tym razem już taka na serio, przypadła na rok 1938, w którym otwarto na zamku Muzeum Ziemi Sądeckiej. Jak się można domyślić nie na długo. Szóstego września 1939 w Nowym Sączu zjawił się Niemiec i stary zamek znów musiał znosić los koszar i magazynu, tym razem już amunicji, co później doprowadziło do jego tragicznego końca. 18. stycznia 1945, w dniu kiedy Koniew zdobył Kraków, zamek został wysadzony przez partyzantów działających na zlecenie Armii Czerwonej. Wybuch składu amunicji był tak wielki, że zmiótł nie tylko zamek, ale także całą pobliską dzielnicę. Po dziś dzień trwają spory o celowość i sens tej akcji, która zamieniła średniowieczny zamek z wieloma dziełami sztuki w środku w pył.

Dunajec, most Piłsudskiego i filar mostu Św. Heleny

Po wojnie odbudowano jedną z baszt i fragment muru, ale to tyle. Dziś w miejscu gdzie przed wiekami rezydowali najczcigodniejsi w Królestwie znajduje się park z pięknym widokiem na przepływający obok szeroki Dunajec spięty nieopodal zupełnie niepięknym mostem Piłsudskiego. Być może wkrótce i on pójdzie do piachu za sprawą odbudowy mostu Św. Heleny, który swój pierwotny żywot zakończył tego samego dnia co zamek. Został po nim tylko wystający z wody jeden z filarów.
Gdyby ktoś był ciekawy to -> tu znajduje się artykuł o wysadzeniu zamku, natomiast -> tu jego szczegółowe historyczne kalendarium.

nowosądecka Synagoga

Innym cennym zabytkiem znajdującym się w pobliżu jest stara synagoga. Budynek wzniesiono około roku 1780 na mocy dekretu z roku 1699. Dlaczego tyle czekano? Dekret dekretem, ale zezwolenia na budowę wydawała rada miasta, a ta długo nie była przychylna planom takiej budowli na swoim terenie. W roku 1894 synagoga spłonęła w tym samym pożarze, który strawił ratusz na Rynku, jednak dzięki solidnym murom udało się ją doprowadzić do ładu. Ale tylko na pół wieku. Jak wspomniałem 6. września 1939 do Nowego Sącza wkroczyli Niemcy i dni wszystkiego co żydowskie były policzone. Mimo tego synagoga przetrwała II wojnę, ale w opłakanym stanie. Przez pierwsze trzydzieści lat budynek służył jako magazyn rzeczy różnych, a później, po solidnym remoncie, przeznaczono go na siedzibę Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu. Niestety także do czasu - od 1. sierpnia 2015 budynek stoi bowiem pusty, gdyż muzeum musiało się wynieść. Są już jednak plany, by budynkowi przywrócić jego pierwotną rolę.

Stary Nowy Sącz
Dom do rozbiórki, ulica Stara

Jeśli komuś się będzie chciało i jest zainteresowany historią to warto przekroczyć Dunajec i pójść w stronę Osiedla Kochanowskiego, w którego obręb wchodzi dawne przedmieście Nowego Sącza Zakamienica (z jakiegoś powodu zwana Piekłem). W tej części miasta znajdziemy stare drewniane domy jeszcze z XIX wieku. Google pokazuje, że większe skupisko domów uchowało się przy nieco schowanej przed światem ulicy Zacisze. Jeśli będziecie w Nowym Sączu to warto podejść ten kawałek, bo być może to już ostatnia taka okazja na zobaczenie tradycyjnej starej zabudowy w mieście. Sam trochę szukałem w innym rejonie tej dzielnicy, ale nie znalazłem zbyt wielu dobrych przykładów. Natomiast te, które udało mi się odszukać najpewniej wkrótce przestaną istnieć.

Nowy Nowy Sącz
Siedziba firmy Koral

No ok, ale ten cały Nowy Sącz to nie tylko przecież historyczny skansen z zabytkami. To przecież żywe, ruchliwe, przeszło osiemdziesięciotysięczne miasto. Prawie każde wakacje i ferie spędzałem w pobliskiej Rabce i pamiętam, że z dworca autobusowego najwięcej kursów było właśnie do Nowego Sącza. Nie jest to dziwne, bo zarówno Rabka jak i Nowy Sącz znajdowały się w jednym województwie, którego Nowy Sącz był wtedy stolicą. Po odebraniu mu tego statusu z początkiem roku 1999 miasto trochę podupadło, ale tylko na chwilę. Bo dziś... to przecież zagłębie milionerów. To tutaj siedzibę ma firma braci Koral, tych od lodów, którzy jako jedni z pierwszych jeździli po Polsce Maybachami. Ich fabrykę świetnie widać z ruin zamku. Dom, czy też rezydencja któregoś z braci znajduje się po drugiej stronie rzeki, dość blisko Galerii Trzy Korony. Dom łatwo rozpoznać po samym ogrodzeniu posesji i... no cóż, w takich przypadkach nie jestem przekonany, czy o gustach na pewno nie powinno się dyskutować. No, ale kto bogatemu zabroni? Wjeżdżając do miasta od północy nie uda nam się nie zauważyć ogromnych zabudowań fabrycznych firmy Wiśniowski - polskiego potentata bram i ogrodzeń. Ale tak serio nie da się. Są po prawej i lewej stronie drogi. W Nowym Sączu powstał Optimus oraz Fakro, ci od okien dachowych znanych na całym świecie. Natomiast jeśli bywacie w KFC to na pewno kiedyś zauważyliście tabliczkę przy kasach z napisem 'dziś kurczaki dostarcza firma Konspol'. A skąd jest Konspol? Tak właśnie: z Nowego Sącza. No i oczywiście mój faworyt - nowosądecki Newag - producent widocznych już w całej Polsce składów kolejowych Impuls oraz tramwajów. No ok, w ten segment firma dopiero wchodzi, na razie tak sobie, bo mają aż jeden prototyp jeżdżący obecnie po Krakowie z różnym skutkiem, ale ci co się znają wróżą im dobrze. Do tego wszystkiego dochodzą wielkie firmy z branży budowlanej... Pozostaje zadać pytanie; co takiego w sobie ma ten Nowy Sącz, że to właśnie tam, już od XIII wieku kwitnie handel i przemysł?

Dworzec kolejowy w Nowym Sącz

A co ode mnie? Byłem w Nowym Sączu tylko kilka godzin i czułem się tam całkiem dobrze. Przyjemnie mi się spacerowało po centrum, zwłaszcza po naprawdę ładnie prezentującej się ulicy Jagiellońskiej oraz wcale nie gorszych Plantach, jak i nieco dalej od Starego Miasta. Blokowisk oczywiście nie polecam, bo można wyjść stamtąd bez niczego, ale to już taka specyfika każdego blokowiska w tym kraju. Do tego dochodzą Cyganie, którzy również są widoczni na mieście i koło większej grupy przyjemnie mi się nie przechodziło, zwłaszcza w jakiejś mniej zaludnionej okolicy. Nie drążmy jednak. Do omówienia pozostają mi tylko dworce. W roku 2012 PKP wyremontowała ileś tam dworców, stacji i przystanków w całym kraju i to widać. Są ładne, czyste, nawet reprezentacyjne, ale cóż nam po nich, jak nie ma dokąd z nich pojechać? Z Nowego Sącza odjeżdża raptem kilkanaście pociągów dziennie, a podróż do Krakowa trwa od niecałych trzech godzin po prawie cztery. Fajnie, że Newag produkuje nowoczesne Impulsy, ale szkoda, że tak rzadko na nowosądeckim dworcu się pojawiają. Lepiej stoi komunikacja autobusowa, gdzie na rozkład autobusów do Krakowa czy Tarnowa w ogóle nie trzeba zwracać uwagi, bo autobusy jeżdżą co chwilę. Budynek dworca to jednak mały baraczek, a perony to wielki, betonowy i niezadaszony plac. W letnią ulewę czy zimową śnieżycę musi tam być naprawdę fajnie. Jest to pewien paradoks, że dworce kolejowe mamy już piękne, ale nie ma za bardzo dokąd z nich pojechać, a przeciążone dworce autobusowe stoją zapomniane i nieruszane od dekad. Wierzę, że i to się zmieni.

Galeria do notki znajduje się -> tu

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Portugalia cz. 3 - Madera: Funchal i południe

Anglia: Newcastle, Zamek Warkworth

Anglia: Sheffield, Leeds & Manchester