Kijów - Kyiv, nie Kiev

Maidan Nezalezhnosti

Kiedy tylko WizzAir ogłosił, że zamierza latać z Katowic do Kijowa od razu wiedziałem, że wcześniej czy później kupię bilet. I kupiłem i dla towarzystwa wziąłem Królika, która Ukrainą jest bardziej zainteresowana niż ja kiedykolwiek będę, więc robiła za przewodniczkę i nieocenione wsparcie historyczne.
Główne kijowskie lotnisko jest dosyć spore, ale nie spotkaliśmy najmniejszych problemów z dostaniem się do centrum - po prostu wsiedliśmy w jedną z marszrutek za jakieś drobne Hrywny i dojechaliśmy do dworca kolejowego. Hostel mieliśmy na przyjemnej ulicy Pushkinskaya, która znajduje się w zasadzie w samym centrum Kijowa, także prawie wszędzie poruszaliśmy się na piechotę. Na miejscu są knajpki i różne kawiarnie, także rano było gdzie pójść na śniadanie.

Sobór Sofijski

Spanie wyszło nas dosyć tanio, choć z tego co pamiętam rezerwowałem pokój w dziesiątce, a nie dwunastce, co tak na dobrą sprawę i tak wielkiej różnicy to nie robiło. Chociaż być może na tych nadprogramowych łóżkach spał właśnie ten najbardziej chrapiący chłop.
Okolica natomiast jest świetna; w sąsiedztwie mieliśmy Złotą Bramę (fajna rzecz, choć to trochę klockowata rekonstrukcja), a trochę dalej górującą nad okolicą cerkiew św. Andrzeja leżącą nad/przy ulicy Andrijiws'kyj uzwiz, a dalej sobory Sofijski i św. Michała - ten drugi został niedawno odbudowany, po tym jak w latach 30' XX wieku zdecydowano się go wysadzić. Dziś poznać go można po wielu złotych kopułach. I w końcu Chreszczatyk - główna arteria Kijowa, którą w weekendowe popołudnia zamyka się dla ruchu kołowego dzięki czemu tętni ona życiem. U nas jakoś się nie da.

Arka Druzhby Narodiv

Maidan Nezalezhnosti - samo centrum Kijowa z mnóstwem ludzi wokół, z grajkami, koncertami i innymi występami. Miałem nawet okazję zaciągnąć się do ukraińskiej armii, ale z braku czasu nie skorzystałem. Przeszliśmy się wokół, zrobiliśmy mnóstwo zdjęć i poszliśmy na wzgórze, gdzie stoi Arka Druzhby Narodiv, czyli łuk przyjaźni między narodami rosyjskim i ukraińskim i tam wypiliśmy kilka Chernigivske Bile zagryzając odpowiednimi ilościami suszonych rybek (cudo!). Co prawda wtedy już obowiązywało prawo mówiące, że nie wolno pić piwa w miejscach publicznych, ale nikt na to nie zwracał najmniejszej uwagi włącznie z kręcącą się tu i ówdzie milicją. Być może są bardziej bezwzględni dla typowych głośnych turystów z Wysp, ale jak się przyjdzie i zrobi jedno czy dwa piwka to nie robią problemów. My się nie spotkaliśmy.

Cerkiew Św. Andrzeja

Zjazd św. Andrzeja to kręta i dosyć stroma uliczka będąca wizytówką zabytkowej dzielnicy Padół jak i właściwie całego Kijowa. Dziś jest to ulica pełna galerii, ulicznych artystów i zabytkowych domów, w tym także domu Bułhakowa (nr 13), gdzie dziś znajduje się muzeum. Niestety jest dosyć zaniedbana, a większość domów jest w lichym stanie. Słyszałem, że wkrótce ma być remont - i dobrze - miejsca reprezentacyjne powinny właśnie takie być, bo gdyby nie fakt, że Andrijiws'kyj uzwiz leży w samym sercu Kijowa i roi się tam od turystów, artystów i wszelkiej maści handlarzy wszystkim, to można by je uznać za podejrzaną uliczkę, gdzie nikt by nie chciał się znaleźć ani po zmroku ani za dnia.

Cerkiew Uspieńska

Plan na niedzielę, nasz ostatni dzień, obejmował zobaczenie Ławry Peczerskiej, a tego już tak po sąsiedzku nie mieliśmy. Wcześniej chcieliśmy zobaczyć jeszcze jeden sobór (niestety nazwy nie pomnę, bo nie pamiętam), który w średniowieczu znajdował się daleko za Kijowem i w zasadzie dalej tak jest tylko wokół zbudowano trochę bloków i wprowadzono lepszą infrastrukturę drogową. Pojechaliśmy tam autobusem, a bilety kupiliśmy u nieprawdopodobnie zmęczonej życiem bileterki. W każdym autobusie jest taki ktoś kto chętnie sprzeda nam bilet jeśli tylko mamy odliczone drobne. Gdy dojechaliśmy na miejsce lało już bardzo mocno i do tego trafiliśmy akurat na trwające nabożeństwo, także tacy mokrzy na zwiedzanie musieliśmy poczekać sobie w kąciku. Obeszliśmy wokół, zachwyciliśmy się w środku i już musieliśmy jechać w stronę Ławry, bo przecież być w Kijowie i nie zobaczyć tego miejsca to jak być w Częstochowie i nie pójść na Jasną Górę (co mi się przydarzyło rok temu, ale wtedy nie byłem tam zwiedzać).

Najwygodniej dojedziemy metrem, bodaj linią 3, chociaż od stacji wciąż pozostaje nam około 1,5km do przejścia. Swoją drogą ciekawostka: w metrze nie ma biletów tylko niebieskie, plastikowe żetony jak do lunaparku. Są one do kupienia na każdej stacji metra. Przy każdej bramce jest też budka z kimś groźnie wyglądającym z obsługi, więc bez żetonu nie pojedziemy. Inną ciekawostką dotyczącą metra jest też jego głębokość. Dla przykładu stacja Arsenalna leży na głębokości 105,5m. Co w tym ciekawego? Ano to, że to najgłębiej położona stacja metra na świecie.

Cerkiew Troicka

Ławrę trzeba zobaczyć - nie trzeba być wyznawcą prawosławia, archeologiem, miłośnikiem budowli sakralnych by dostrzec monumentalność i istotę tego miejsca. Robi wrażenie nawet w rzęsistej ulewie i trzeba dnia by wszystko dokładnie zobaczyć. My akurat tyle nie mieliśmy. Przy zejściu do głównych katakumb kobiety muszą być w spódnicy za kolana - jak któraś nie ma to może kupić/pożyczyć, ale to już kosztuje, także gdyby któraś się tam wybierała niech ma to na uwadze. Poza tym obowiązkowe są chusty na głowę, względnie kaptur. Królikowi bardzo taka dyskryminacja się nie podobała i w końcu zrezygnowaliśmy, ale i tak trochę po podziemiach się pokręciliśmy. Jak dla mnie najpiękniej prezentują się Cerkiew Uspieńska oraz Cerkiew nadbramna Świętej Trójcy. Może to kwestia niedawnej restauracji obiektów albo po prostu są piękne same w sobie.

Wieczorem mieliśmy lot powrotny do Katowic, gdzie pogoda była tak fatalna, że miałem nadzieję na awaryjne lądowanie w Krakowie, ale i tak znając moje szczęście lądowałby wtedy we Wrocławiu. Trochę nami porzucało, ale udało się przybić w Katowicach skąd szybko przetransportowaliśmy się do Krakowa z jakimś busgościem, który zgarniał ludzi do busa za 35zł za twarz. Trochę strach było z nim jechać, bo pomimo ulewy i wiatru stulecia ten pruł przez Olkusz na pełnej kurwie.

Galeria zdjęć -> tu

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Portugalia cz. 3 - Madera: Funchal i południe

Anglia: Newcastle, Zamek Warkworth

Anglia: Sheffield, Leeds & Manchester