Budapesztańska teraźniejszość
Wszystko zaczęło się od tego, że po zeszłorocznym Bergamo obiecaliśmy sobie z Kasią i Piotrkiem, że nie będziemy czekać kolejnych ośmiu lat na następną wycieczkę, tylko zorganizujemy coś wcześniej. I tak w którąś wrześniową sobotę usiadłem nad Excelem i rozpisałem nam co ciekawsze kierunki z krakowskiego lotniska na październikowe weekendy. Nie uwzględniłem tylko ostatniego - akurat wtedy brałem ślub. Inny odpadł, bo Kasia była wtedy w Barcelonie, więc wybór zawęził nam się do w zasadzie dwóch. Dwa dni później zdzwoniliśmy się w trójkę, ale okazało się, że cały mój wysiłek poszedł jak krew w piach, bo przez te kilkadziesiąt godzin ceny drastycznie nam wzrosły i już nie było tak fajnie, lecz - co by nie było - kierunki przecież się nie zmieniły. Pozostało nam tylko dopasować oczekiwania do możliwości, i na odwrót, i coś wybrać. Loty jednak w ogóle nie chciały się spinać, bo to albo dzień nie ten, albo wylot za 59zł ale już powrót za 359zł, albo przesiadka gdzieś daleko, albo czasowo