Posty

Ameryka Południowa: cz.13 - Chile

Obraz
San Pedro de Atacama -O, Polonia. No Visa. Buenvenidos. Dziesięć minut później znaleźliśmy się na ruchliwej uliczce San Pedro de Atacama . W przeciwieństwie do ostatnich dwóch tygodni tu było sucho i gorąco i to już mi się podobało, ale wcześniej uzgodniliśmy, że ewakuujemy się do Santiago tak szybko jak tylko się da. Kieran, nasz irlandzki kolega z boliwijskiego jeepa, miał nieco inny plan, więc rozdzieliliśmy się i życzyliśmy powodzenia w dalszej drodze. Na dworcu połamałem sobie język na hiszpańskim, ale dogadałem się na tyle, by dowiedzieć się, że na ten dzień biletów do Santiago nie kupimy, ale są jeszcze na dzień następny i to nie za wiele. Po chwili zastanowienia zdecydowaliśmy się kupić te na godzinę 14:20, bo o 8:20 chcieliśmy jeszcze spać. Cena natomiast mocno nas ogłuszyła, bo za jeden bilet zawołano 42300 chilijskich pesos (w skrócie Cl), co w przeliczeniu wynosi około 90$. Nawet nie chcę myśleć ile to w złotówkach. Nie licząc biletów lotniczych to był największy jed

Ameryka Południowa: cz.12 - Boliwia

Obraz
Ulica w Uyuni Nie wiem czy pierwsze obudziło mnie słońce czy czyjeś wrzaski spoza autobusu, ale podświadomie czułem, że jeszcze jest za wcześnie by wstawać. Spojrzałem więc na zegarek w telefonie, a ten się ze mną zgodził, że to jeszcze nie mogło być Uyuni. Z La Paz wyjechaliśmy z ponad pół godzinnym opóźnieniem, a przez całą drogę wlekliśmy się okrutnie powoli, więc nam jak i połowie pasażerów nie chciało się wierzyć, że właśnie dotarliśmy do celu. Dosłownie nam się nie chciało. Było jakoś po szóstej zaraz. Wschód słońca natomiast był piękny, więc wyszliśmy z autobusu w nieco mniejszych bólach. Z Lonely Planet mieliśmy prowizoryczną mapkę miasta, do tego stos różnych ulotek, także mniej więcej wiedzieliśmy jak iść, by dojść do dworca kolejowego, bowiem gdzieś tam powinno znajdować się nasze biuro podróży, które miało nas porwać na boliwijskie bezdroża na następne trzy dni. Ale do tego zostały nam ponad cztery godziny, więc zrobiliśmy sobie spacer po śpiącym jeszcze

Ameryka Południowa: cz.11 - Boliwia

Obraz
Granica peruwiańsko-boliwijska Spotkana pięć tygodni wcześniej w Limie polska para postraszyła nas, że przekraczanie granicy peruwiańsko-boliwijskiej jest przygodą sama w sobie; Peruwiańczycy przeszukują wszystko co się da, a najchętniej portfele, poza tym bez sensu trzymają ludzi na granicy i koszmarnie marudzą. W związku z tym rozlokowaliśmy pieniądze po plecakach i przygotowaliśmy psychiczne się na przekraczanie granicy, a tam… nuuuda. Musieliśmy jednak wysiąść z autobusu i ustawić się w kolejce do okienka numer jeden, gdzie po chwili oczekiwania zabrano nam karteczki imigracyjne, potem przeszliśmy do bramki numer dwa, gdzie podbito nam paszporty i definitywnie zakończono naszą przygodę z Peru. W bramce numer trzy czekała już na nas reprezentacja Boliwii i tam było najweselej; - Americano! – Welcome! Bienvenidos a Bolivia! - Ooo… Japon! – Konichiwa - Oh, Polonia, Pais de Lucas Podolski. Bueno! No ta, ale żebyś ty jeszcze wiedział jak go ta ojczyzna swego czasu p

Ameryka Południowa: cz.9&10 - Peru

Obraz
Zawsze byłem dość dobry z geografii, chociaż z ocen na ogół wynikało coś innego. Wolałem wiedzieć co się gdzie znajduje, dlaczego akurat tam, kto tam żyje, co się tam znajduje z kulturoznawczego punktu widzenia, natomiast uprawy, wiatry, prądy morskie i wszystkie pozostałe nie interesowały mnie tak bardzo, przez co teraz poszczególne nazwy wiatrów kojarzą mi się głównie z modelami Volkswagena. Jeszcze w szkole podstawowej nauczyłem się, że Cusco było stolicą państwa Inków, leży gdzieś w górach, odznacza się piękną architekturą… i w zasadzie tyle. W szczegóły nie wchodziłem, a program nauczania też nie zachęcał. Wtedy nawet nie przypuszczałem, że kilkanaście lat później obudzę się nad ranem w autobusie mijającym przedmieścia tego miasta. No ale bądźmy uczciwi; wtedy najważniejsze były tylko piła po szkole, Drużyna-A i Yattaman. Podziwianie przedmieść i widoków musiały zejść na drugi plan, bo ja i jakaś Brytyjka siedząca przede mną wygraliśmy miejsca na które lała się wo