Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2011

Ameryka Południowa: cz.5 - Peru

Obraz
Postój w Pariacoto Chimbote i Huaraz dzieli zaledwie 187 kilometrów, więc teoretycznie powinniśmy tam być już po kilku godzinach, jednak droga do tej miejscowości nie jest taka łatwa. Do Casmy dotarliśmy bardzo szybko i wciąż byliśmy pełni optymizmu. Naszego dobrego samopoczucia nie zepsuła nawet ogromna masa ludzi, która wpakowała się do naszego busa i z wypełniła każdą wolną przestrzeń. Tak załadowani opuściliśmy Panamericanę i odbiliśmy na wschód w stronę gór. Pierwsza zleciała szybko i tuż przed godziną szesnastą zatrzymaliśmy się w małej miejscowości Pariacoto . Dwie ulice, kilka domów, most, wokół góry. Tyle. Dla niektórych było to zbawieniem i od razu pobiegli szukać jakiejś toalety, a my postanowiliśmy zobaczyć co mogą nam miejscowi zaoferować. Oferowali górę jedzenia, między innymi szaszłyk po peruwiańsku (mięso + ziemniak). Poza tym tamtejsza kukurydza, jabłka i inne owoce oraz rzecz jasna orzeszki ziemne. Gdziekolwiek by się człowiek nie znalazł tam spotka kogoś, kto

Ameryka Południowa: cz.4 - Peru

Obraz
O godzinie 6:30 Chiclayo jest puste i ciche. Na ulicy można spotkać pojedyncze jednostki, gdzieś przejedzie taksówka, ale w temacie życia miasta to by było na tyle. Swoją droga jak już pojawi się jakiś samochód to prawie zawsze jest to żółte Deawoo Tico . Na pikniki organizowane przez fanów konkretnego modelu nie pojawia się tyle samochodów co w tym jednym mieście jest żółtych samochodów tej marki. Wszystkie są taksówkami, są wszędzie i są śmiesznie tanie. Koreański koncern musiał zrobić tam interes życia. Nasz terminal, który tym razem był nawet całym dworcem, znajdował się kilka przecznic od hostelu, także nie potrzebowaliśmy podwózki. Na miejscu znaleźliśmy budkę naszego przewoźnika gdzie oddaliśmy nasze bagaże w nadziei, że je jeszcze kiedyś zobaczymy. Pan z miejsca zaznaczył, że o 7 nigdzie nie pojedziemy, ale jest szansa na 7:20 po czym odesłał nas na płytę z, nazwijmy to szumnie, peronami. Tam autobusów w ciul, jedne po prostu stały, inne przyjeżdżały, pozostałe

Ameryka Południowa: cz.3 - Peru

Obraz
Chan-Chan Obudziłem się w mało ergonomicznej pozycji, a gdy odwróciłem głowę ku oknu oczom mym ukazała się ruina. Chyba dojeżdżamy pomyślałem, choć była dopiero godzina ósma, a według planu w Trujillo mieliśmy być przed dziesiątą. Widocznie na Panamericanie nie było korków. Tą ruiną okazał się być nasz terminal autobusowy, więc pozbieraliśmy co nasze i wyszliśmy odkryć gdzie jesteśmy. Nie zdążyliśmy odebrać bagaży kiedy mieliśmy na głowie taksówkarza, który za wszelką cenę chciał n as wozić. Umówiliśmy się z nim na kilka soli i kazaliśmy zawieźć się na ulicę Colon gdzie miał znajdować się znaleziony przez Internet hostel. No i był razem z ciszą w środku, co nasz taksiarz od razu zauważył i zaczął opowiadać jakie to on świetne miejsce zna i tylko 20 soli za osobę, i blisko centrum, i spodoba się i chodźcie, wsiadajcie… W zasadzie wiele do stracenia nie mieliśmy więc podjechaliśmy z nim te kilka przecznic. Właśnie; kilka przecznic. Z tą bliskością centrum to się nieco